Szwedzi wobec wojny, cz. III (3)
Ponownie stało się głośno o Polsce w czasie wybuchu powstania warszawskiego w sierpniu 1944 r. Niewątpliwie był to cios zadany propagandzie Związku Sowieckiego i gadzinówkom komunistycznym w Szwecji i innych krajach. Prasa w Szwecji raczej rozumiała sytuację w jakiej znaleźli się powstańcy. Dziennik „Nya Dagligt Allehanda” zamieścił tekst zatytułowany „Uderzenie z podziemia”, w którym John Walterson podkreślał, że ruch niepodległościowy w Polsce „nie był produktem propagandy, lecz poważnym czynnikiem”. Autor podkreślał także samotność powstańców w obliczu milczenia Brytyjczyków i Amerykanów, a zwłaszcza armii sowieckiej stacjonującej na prawym brzegu Wisły.
Na początku września w „Göteborgs Handels – och Sjöfarts – Tidning” pisano otwarcie o umyślnym wstrzymaniu ofensywy sowieckiej, aby w ten sposób pozwolić Niemcom na zdławienie powstania:
Rosjanie zatrzymali swoje natarcie kilka kilometrów od miasta bez poważniejszej próby pospieszenia z pomocą, a waleczni bohaterowie warszawscy pozostawieni zostali własnemu losowi.¹
Podczas trwania powstania, wobec bierności sojuszników w Szwecji wiele prominentnych osobistości udało się zaangażować do wsparcia sprawy polskiej. Wielu polityków i artystów apelowało o pomoc Warszawie. Między innymi pisarka Jeanny Oterdahl, która uświadamiała swoich odbiorców, że żaden kraj nie wycierpiał tyle co Polska. Zorganizowano wiele akcji propagujących działalność Armii Krajowej w czasie wojny oraz heroiczny wysiłek ludu Warszawy w walce z Niemcami.
Komuniści oczywiście dwoili się i troili, aby przedstawić AK jako bandę reakcyjnych oszołomów, którzy bez potrzeby wywołali awanturę w okupowanej stolicy, ale przez jakiś czas ich propagandowa śpiewka o współpracy Armii Krajowej z Niemcami musiała zamilknąć. Niestety nie na zawsze…
Bardzo trafnie podsumował tego typu brednie Gunnar Almstedt w książce pt. „Warszawa!”:
Powstanie Warszawskie nie ma nic wspólnego z kwestią reakcjonizmu czy niereakcjonizmu. Jest tylko wyrazem gorącego pragnienia niezłomnego i kochającego wolnośc narodu, by osobiście przyczynić się do własnego wyzwolenia, a w pochwyceniu za broń 1 sierpnia 1944 r., aby zrzucić jarzmo niewoli, było równie mało polskiego „reakcjnizmu” co w decyzji stawienia zbrojnego oporu nazistowskiej agresji 1 września 1939 r. Przynajmniej w takim neutralnym kraju jak Szwecja najlepiej byłoby w ogóle nie występować z pretensjami do Polaków, że nie są uprzejmi, gdy się ich wiesza!¹
Pod tymi słowami podpisał się współautor książki, znany pisarz Eywind Johnson. Przy wielu okazjach zaznaczał on, że Polska jako pierwsza stawiła opór hitlerowskiej ekspansji i ciągle jest obecna na wszystkich frontach świata oraz w podziemiu. „Czy apel do świata o przynajmniej moralne wsparcie, który tajna polska radiostacja dzień w dzień wysyła w eter z oblężonej Warszawy, pozostanie niesłyszany także w tym wolnym i oświeconym kraju?” – pytał Johnson.
Powstanie warszawskie, pomimo że przegrane dało ogromny efekt propagandowy dla sprawy niepodległości Polski. Wiele czynników opiniotwórczych było rozczarowanych postawą aliantów wobec wykrwawiających się powstańców. Wiele osób doskonale rozumiało, że krwawa rzeź „małego Paryża” – jak nazywano Warszawę, była efektem bierności armii sojuszniczych, zwłaszcza Sowietów. Tymczasem sympatycy komunizmu winą za klęskę obarczali dowódców Armii Krajowej i rząd na uchodźstwie.
Szwedzi wstrząśnięci samotną walką Polaków zmobilizowali się w różnych akcjach humanitarnych na rzecz stolicy. Wiele darów, które ruszyły w kierunku okupowanego kraju musiało przejść przez administrację sowiecką, co skutkowało tym, że żaden potrzebujący Polak nie widział ich na oczy. Szwedzka poetka Jeanny Oterdahl napisała wiersz pt. „Do Polski”, który zamieszczony został w „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza” z 30. października 1944 r. Pisała w nim o „kraju, który najwięcej wycierpiał wśród krajów świata”.
W miarę postępowania Armii Czerwonej nasilała się propaganda komunistyczna. Nachalnie promowano Armię Krajową jako organizację faszystowską, założoną w celu współpracy z Niemcami, przeciwko Armii Czerwonej. Kolejnym zdarzeniem, które wybiło pałeczkę propagandy z rąk komunistów był komunikat o aresztowaniu przez Sowietów dowódców polskiego podziemia. Przy okazji zwracano uwagę na masowe aresztowania polskich patriotów, morderstwa sądowe i ogólnie, na terror panujący pod sowiecką kuratelą.
27 i 28 marca 1945 roku NKWD aresztowało podstępnie 15. przywódców podziemia polskiego. Wcześniej zagwarantowano im bezpieczeństwo i zaproszono do rozmów. Gen. płk. Iwan Sierow osobiście potwierdził „całkowite bezpieczeństwo” oficerskim słowem honoru. Cóż z tego, skoro było to słowo honoru oficera sowieckiego… Oczywiście Polacy zdawali sobie sprawę z tego, że może to być podstęp, ale walka w podziemiu stawała się coraz bardziej pozbawiona sensu i podjęli to ryzyko. Po aresztowaniu przewieziono ich do więzienia w Łubiance. W czerwcu 1945 roku stanęli przed Kolegium Wojskowym Sądu Najwyższego. Gen. Okulicki ps. „Niedźwiadek” zmarł w moskiewskich Butyrkach 24. grudnia 1946 r. Dwa miesiące wcześniej, w tym samym miejscu zakończył życie Stanisław Jasiukiewicz. Jan S. Jankowski zmarł w Władymirze w marcu 1953 roku. Pozostali oskarżeni spędzili wieloletnie i wielomiesięczne wyroki w więzieniach. Trzech z oskarżonych polityków uniewinniono. Po opuszczeniu więzień tymi, którzy powrócili do kraju zajęła się bezpieka. Ponownie trafili do więzień, a działacz Polskiej Partii Socjalistycznej Kazimierz Pużak, ponownie aresztowany zmarł (prawdopodobnie został zamordowany) w więzieniu w Rawiczu w kwietniu 1950 roku.
W prasie szwedzkiej ukazało się wiele artykułów potępiających działanie Sowietów, ale Szwedzi coraz bardziej zmuszeni byli do współpracy z marionetkowym rządem, instalowanym przez Stalina w Warszawie. Wszystkie sprawy polityczne sprowadzały się do zapotrzebowania Szwecji na węgiel. Ten temat był niejako dominujący w podejściu Szwedów do polityki i z czasem stosunki dyplomatyczne Szwecji z rządem polskim na uchodźstwie zostały zerwane na rzecz Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Po zajęciu przedwojennego terytorium Polski to „niezwyciężony miot Stalina” dysponował potencjałem gospodarczym kraju. To, czy węgiel popłynie do Szwecji było uzależnione od utrzymania dobrych stosunków ze Związkiem Sowieckim. W sytuacji pojałtańskiej, kiedy Polska została oddana Stalinowi Szwedzi nie mieli większego wyboru – podjęli współpracę z rządem warszawskim. Nie zakończyli jednak współpracy z Polskim Państwem Podziemnym, które nadal funkcjonowało. Szwedzi pośredniczyli w ratowaniu osób represjonowanych i zagrożonych śmiercią. Do Szwecji przerzucano żołnierzy Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, czy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Z kolei ze Szwecji powracali ci, którzy znaleźli się tam w wyniku represji niemieckich. Ci, „po których gestapo po nocach do drzwi się dobijało”…
W „Gazecie Lubelskiej” z 24 października 1945 roku, Zofia Żelska-Mrozowicka pisała tak:
„Kastelholm” i „Kronprinsessan Ingrid” to dwa szwedzkie statki pasażerskie, które niemal co drugi dzień przywożą do Gdyni po kilkuset repatriantów. Wzruszające głęboko i radosne to chwile gdy witamy najmilszych braci naszych i gdy oni - cudem niemal ze szpon śmierci wydarci - ziemię ojczystą, wolną i niepodległą mają szczęście ujrzeć i powitać. Wszak to ofiary barbarzyństwa niemieckiego, najlepsi synowie i córy Rzeczypospolitej. To ci, po których gestapo po nocach do drzwi się dobijało, ci, których chwytało w łapankach, aresztowało wskutek donosów volksdeutchów, wywoziło do obozów śmierci lub na roboty pod bombami do Niemiec! Po wyzwoleniu przez wojsko alianckie, Czerwony Krzyż zaopiekował się pół żywymi szkieletami z trupiarni, ratując tlejące jeszcze iskierki życia. Szereg ocalonych przewieziono do Danii, potem do Szwecji, gdzie pod najtroskliwszą opieką wracali do zdrowia. Niespożyte są siły żywotne naszego narodu! Ci ludzie stygmatem śmierci już znaczeni, żyją, zdrowi są, leczeni, uśmiechają przez łzy rozrzewnienia, powrócili słoneczni, pełni wiary i miłości dla dobrych ludzi, których samarytańska troskliwość przyodziała ich, nakarmiła i rany duszy i ciała zaleczyła, powrócili nie jak strzępy i łachmany człowiecze, lecz kipiący energią, zapałem do pracy, do czynu, do wielkiej odbudowy! Wszyscy ubrani są dostatnio, mają wspaniałe mocne obuwie, ciepłe okrycia, rękawiczki, nowe porządne walizki pełne odzieży, wszyscy schodząc ze statku otrzymują jako dar pożegnalny od Szwecji 10-kilowe paczki. (…)
Repatrianci z serdeczną wdzięcznością opowiadają o gościnnej Szwecji. Pobyt ich w tym kraju umocnił węzły gorącej sąsiedzkiej przyjaźni, które już przed wojną, zwłaszcza wśród młodzieży Polski i Szwecji zadzierzgnięte były. Spotkania białych jachtów na wspólnych lazurowych toniach Bałtyku, wzajemne odwiedziny sąsiadów budziły obopólne zrozumienie i wspólne zainteresowania. „Zawisza Czarny” pod dowództwem generała Mariusza Zaruskiego często z harcerzami polskimi zawijał do Szwecji. Tam przy ognisku harcerskim młodzież szwedzka słuchała z zaciekawieniem pieśni polskich, stwierdzając ich podobieństwo do szwedzkich (ponoć przez pradziadów walczących ongiś z Polską przywieziona niejedna polska melodia zaaklimatyzowała się w Szwecji).
Nadal otwarty jest temat złota, które Szwecja przejęła od Niemiec (około 60. ton) w czasie wojny. Jakaś część tych aktywów pochodziła z podbitej Polski. O swoje złoto skutecznie upomnieli się Holendrzy i Belgowie. Swoją dolę dostali też Amerykanie, Francuzi i Brytyjczycy, tymczasem Polsce również przydałoby się kilka sztabek.
Źródła:
- „Marzyciele i oportuniści”, Paweł Jaworski¹
- „Czas”, nr 215 z sierpnia 1934 r.²
- „Komunizm po polsku”, Nikołaj Iwanow³
- „Historia Komunistycznej Partii Polski w świetle faktów i dokumentów”, Jan A. Reguła
- „Przegląd morski. Kwartalnik Marynarki Wojennej”, nr 2/127¹¹
- „Dzieje najnowsze”, rocznik XLI – 2009,3
- „Dziennik Polski”, nr 9/1940 r.
- „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, nr 257/1944 r.
- „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, nr 49/1944 r.
- „Gazeta Lubelska”, nr 243/1945 r.
Comments