Szwedzi wobec wojny, cz. I (3)
W maju 1939 roku minister Józef Beck zdecydowanie odrzucił żądania Adolfa Hitlera dotyczące Gdańska. W Szwecji przyjęte to zostało raczej pozytywnie. Szwedzi byli, z racji położenia geograficznego naturalnym partnerem handlowym nadmorskiego Gdańska i konkurencyjnej Gdyni. Bardziej rozgarnięci politycy szwedzcy zdawali sobie sprawę z fatalnego położenia Polski na mapie Europy, zwłaszcza wobec agresywnych Niemiec. Liczni zwracali uwagę na przewagę militarną Niemiec, ale dostrzegali też waleczność i odwagę żołnierza polskiego, od którego w przeszłości niejednokrotnie dostali konkretną nauczkę. Czasy się jednak zmieniły i właściwie wszystkie siły polityczne w Szwecji zapowiadały i apelowały o neutralność wobec ewentualnego konfliktu. W sierpniu, kiedy mobilizacja wojskowo – gospodarcza Niemiec sięgnęła zenitu, wybuch wojny był tylko kwestią dni. Prasa szwedzka raczej nie miała wówczas złudzeń. Przewidywano również, że pakt Ribbentrop-Mołotow miał ukryte intencje wobec Polski. Jak wiemy słuszne to były przewidywania. Przewidywano także, że Polska nie będzie łatwym przeciwnikiem. To również były przewidywania słuszne.
Szwedzki płk Erik de Laval w raporcie z 28. sierpnia 1939 roku pisał:
Chociaż armia polska w razie wojny z Niemcami będzie musiała walczyć w wyjątkowo niesprzyjających warunkach strategicznych i chociaż istnieją argumenty za tym, aby przypuszczać, że wsparcie wojsk pierwszej linii będzie przebiegało w szczególnie trudnych warunkach, może się ona okazać niełatwym przeciwnikiem.¹
W wywiadzie dla „Daily Mail” w 1934 roku Adolf Hitler mówił, że „jeżeli zależeć będzie od Niemiec, to wojny nigdy nie będzie”.²
Adolf Hitler:
Wojna nie może nam przynieść żadnych korzyści. Rok 1918 był dla nas nauką i przestrogą. Zagadnienia stojące obecnie przed Niemcami nie mogą ulec rozwiązaniu drogą wojny. My żądamy od Europy tylko, aby nasze obecne granice zostały utrzymane. Nigdy już nie chwycimy za oręż, jeśli tylko nie będzie szło o nasza samoobronę.²
W roku 1939 sytuacja się zmieniła a Hitler, jako najsilniejszy człowiek w Niemczech, poparty przez większość społeczeństwa żądał rozszerzenia granic na swoją korzyść. Nie był już, jak go określano w polskiej prasie „rannym zwierzem w klatce, który miota się we wszystkie strony, rozjuszony, niepewny, gotów na wszystko, na każdy alians, który mu zapewni choć jakieś oparcie, choć jakiś sukces, choć jakiegoś sprzymierzeńca”.
Hitler nie był już „rannym zwierzem w klatce”. Ta „klatka” była już otwarta, a rozjuszony „zwierz” był wolny i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, w którą stronę chce pójść. Już w roku 1934 wróżono mu rychły upadek, wynikający z niepewnej sytuacji gospodarczej, ale Hitler potrafił wyżyłować rynek jeszcze na kilka kolejnych lat. W „Czasie” z 1934 roku pisano:
Wszyscy obserwatorowie niemieckich spraw gospodarczych zgodni są w ocenianiu sytuacji, jako niezwykle ciężkiej. Inflacyjne nakręcanie koniunktury nie może trwać bez końca. O kredycie zagranicznym niema co marzyć. Rynek wewnętrzny jest zgoła niedostateczny dla pochłonięcia całej produkcji potężnego niemieckiego przemysłu. Zaś rynki zagraniczne, na wskutek polityki autarkicznej uprawianej przez Rzeszę od kilku lat, coraz szczelniej się zamykają. Zbliża się chwila, w której Niemcy, skonsumowawszy cały swój kapitał obrotowy na finansowanie zbytecznej produkcji i na alimentowanie nadmiernych ciężarów publicznych, będą przyparte do muru: jedynym wyjściem okaże się ograniczenie produkcji przemysłowej, czyli deflacja, a zatem wzrost bezrobocia. Wzrost, który szybko może przybrać rozmiary katastrofalne. A co wówczas?²
Już wówczas dostrzegano możliwość zbratania się Hitlera z Sowietami i odrzucenie postanowień traktatu z Wersalu. Publicysta „Czasu” pisał dalej tak:
Hitler może się ponownie rzucić w objęcia Sowietów. Taka polityka byłaby z pewnością popularną w Reichswehrze, a w Niemczech wywołałaby wrażenie wyjścia z izolacji. Nie trzeba dowodzić, jak bardzo ta możliwość byłaby niebezpieczną i dla pokoju europejskiego, i zwłaszcza dla Polski.²
Podobnie rozumowano w wielu kręgach szwedzkich. Paweł Jaworski pisał o trafnej analizie sytuacji płk. Gallenkroka w ten sposób:
„Dagens Nyheter” udostępnił łamy płk. Axelowi Gyllenkrokowi, który 1 września ogłosił swoją analizę pod znamiennym tytułem „Wojenne szanse Polski”, sporządzoną jeszcze przed agresją niemiecką. Szwedzki oficer trafnie przewidywał, że główne uderzenia niemieckie będą skierowane w podbrzusze Polski, z Dolnego Śląska w kierunku na Kalisz i Łódź, a także z Prus Wschodnich na Warszawę i ze Słowacji na Dęblin. Dobrze ocenił, że bardzo szybko Pomorze i Górny Śląsk zostaną odcięte od reszty kraju. W jego opinii Niemcy powinni w ciągu tygodnia zająć prowincje dawniej do nich należące. Gyllenkrok nie wykluczał wojny partyzanckiej na tyłach niemieckich. Nie miał również wątpliwości, że alianci zachodni nie będą w stanie bezpośrednio pomóc Polsce, z wyjątkiem sił lotniczych. Uważał, że wojna polsko-niemiecka będzie stanowić dobrą okazję do agresji sowieckiej. Zakładał też, że wojska sowieckie będą czekać, aby bez wysiłku skorzystać z sukcesów niemieckich. Szanse Polski określił jako dość małe, nawet jeśli mocarstwa zachodnie ostatecznie zwyciężą Niemcy.¹
Szwedzi co prawda deklarowali swoją neutralność, ale nie zamierzali zaniechać interesów z każdą ze stron konfliktu. III Rzesza Hitlera potrzebowała m.in. szwedzkiej rudy żelaza. W 1934 roku Szwecja otrząsnęła się z kryzysu gospodarczego i potrzebowała silnych układów handlowych. Partnerem handlowym dla Szwecji była m.in. stosunkowo blisko położona Polska. Dzięki staraniom komandora podporucznika Heliodora Laskowskiego w roku 1933 zawarto kontrakt z firmą Bofors, która zobowiązała się dostarczyć Marynarce Wojennej cztery armaty wz. 30 kal. 152,4 mm. Za działa i amunicję do nich Polska zapłaciła 125. tysiącami ton węgla. W czerwcu 1935 roku towar przypłynął do gdyńskiego portu. Działa zamontowana w stanowiskach usytułowanych na helskim cyplu. Były to największe i najnowocześniejsze wówczas baterie artylerii nadbrzeżnej w kraju. Podczas wojny bateria ostrzeliwana była przez pancerniki „Schleswig-Holstein” i „Schlesien”. Skutecznie zablokowała dojście do portu i raziła pokład „Schleswig-Holsteina”. Dowódcą 31. Baterii Artylerii Nadbrzeżnej był wówczas kapitan marynarz Zbigniew Przybyszewski (później zamordowany przez komunistów).
Na licencji szwedzkiej produkowano w Polsce armaty przeciwlotnicze wz. 36 Bofors, kal. 40 mm oraz armaty przeciwpancerne wz. 36, kal. 37 mm.
Szwedzi doskonale pasowali do nazistowskiej ideologii rasowej i jako przedstawiciele rasy nordyckiej byli na pozycji uprzywilejowanej. Dla Hitlera byli wspaniałymi partnerami do budowy Wielkogermańskiej Rzeszy, pod Niemieckim przewodnictwem rzecz jasna. Taka wizja Europy wielu Szwedów uwiodła. W Szwecji mieszkało kilkadziesiąt tysięcy zwolenników narodowego socjalizmu, a największym ich matecznikiem była Szwedzka Narodowa Socjalistyczna Partia Robotnicza. Zwolennicy tej partii raczej trzymali się z daleka od coraz agresywniejszej polityki Hitlera. Podobnie reagowali komuniści szwedzcy. Komunistyczna Partia Szwecji opowiadała się za neutralnością wobec wojny polsko-niemieckiej, a jednocześnie zaciekle broniła Związku Sowieckiego przed oskarżeniami o niecne konszachty z III Rzeszą Niemiecką. Według komunistów wszystkiemu winne były faszystowskie rządy Polski i Niemiec. Stalin pragnął przecież tylko i wyłącznie pokoju.
Sven Linderot z Komunistycznej Partii Szwecji (KPSz):
Czy to nie Związek Sowiecki zawsze próbował stworzyć gwarancje przeciw wojnie? Ci, którzy nie stracili opanowania i przytomności umysłu, rozpoznają, że tak właśnie jest. Rozpoznają, że Związek Sowiecki we wszystkich okolicznościach konsekwentnie prowadził swoją pokojową politykę i walczył w obronie bezpieczeństwa zbiorowego.¹
Oczywiście Związek Sowiecki intensywnie zbroił się od lat, aby osiągnąć upragniony „pokój”, a machina wojenna Stalina osiągnęła rozmiary o jakich świat mógł tylko pomarzyć. Niebawem ofiarami tego „pokoju” padli polscy oficerowie, zamordowani strzałem w potylicę i zagrzebani w takich miejscach kaźni, jak Katyń.
Kiedy 3. września Wielka Brytania i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę, Szwecja ponowiła swoje deklaracje o neutralności. Podobnie postąpiły Dania, Szwecja i Finlandia, która nie dość, że miała zatargi terytorialne ze Szwedami, to niebawem została zaatakowana przez Związek Sowiecki Stalina. Obawiając się sankcji ze strony Wielkiej Brytanii i Francji Szwecja wstrzymała stosunki handlowe z Niemcami, ale nie trwało to zbyt długo. Po napaści Związku Sowieckiego na Polskę i Jej rozbiorze, w grudniu 1939 roku podpisany został nowy układ handlowy.
Paweł Jaworski:
Na łamach „Sydsvenska Dagblader Snällposten” 16 września podano informację o konkretnych żądaniach terytorialnych, zgłoszonych pod adresem Polski przez Związek Sowiecki w czasie rozmów berlińskich z przedstawicielami III Rzeszy. Sven Tillge-Rasmussen donosił z Londynu, że nikt nie ma już wątpliwości, że Rosja jest po drugiej stronie i jedyną niejasną kwestią pozostaje, czy „Rosja zamierza zaangażować się militarnie, żeby pomóc Niemcom. Korespondent „Stockholms-Tidningen” Christer Jäderlund 15 września przesłał korespondencję z Berlina, w której cytował opinię z najwyższych kręgów władzy w Niemczech, że czwarty rozbiór Polski jest już faktem i właśnie są finalizowane rozmowy na temat przyszłej granicy niemiecko-sowieckiej. Redakcja „Socjal-Demokraten” 16 września nie miała złudzeń, że Stalin przygotowuje się do wkroczenia do Polski. Wskazywała na to nie tylko koncentracja wojsk przy granicy, lecz także kampania propagandowa, w której atakowano politykę mniejszościową rządu polskiego. Zagadką stawała się postawa państw zachodnich, które w takim wypadku w świetle zobowiązań wobec Polski powinny wejść w stan wojny z Sowietami.¹
Niemiec Fryderyk Schulz, który bywał w Polsce w okresie rozbiorowym (1791-1793) pisał, że Polacy „zapewnienia przyjaźni pruskiej wedle zasad moralności szkolnego katechizmu, nie wedle polityki” postrzegali. Podobnie rzecz się miała w czasie przedwojennym. Polacy liczyli na to, że alianci faktycznie pomogą nam w razie konfliktu zbrojnego. Polityka Francji, czy Wielkiej Brytanii zakładała jednak złożenie ofiary na ołtarzu Hitlera. Tą ofiarą miała być Polska, która de facto uniemożliwiła Hitlerowi atak na Francję. Francja nie zamierzała się odwdzięczać i niebawem jej potężna armia padła pod butami żołnierzy niemieckich. A Wielka Brytania? Cóż, może najlepiej jak wypowie się na ten temat Stanisław Cat Mackiewicz:
Anglia nie potrzebuje istnienia Polski, nigdy jej nie potrzebowała. Czasami leży w jej interesie pchnąć nas przeciwko Rosji – jak przed epoką Sejmu Wielkiego – czasami przeciwko Niemcom, czasami, jak w 1939, skierować na nas atak Hitlera, aby w ten sposób odwrócić uderzenie Hitlera od siebie, a zwrócić je na Rosję. Ale po daniu nam „gwarancji” w 1939 r. Anglia nie interesowała się naszymi zbrojeniami, nie pomagała nam ani groszem w przygotowaniach wojennych, a potem nie miała najmniejszego zamiaru nam pomóc w czasie inwazji Hitlera na Polskę, nie rzuciła w tym czasie ani jednej bomby na Niemcy.
17. września 1939 r. wszelkie spekulacje się wyjaśniły. Sowieci przekroczyli granicę z Polską i tym samym otworzyli drugi front walki. Ich szeregi przerzedził nieco gen Kleeberg, ale w zasadzie okrążona przez Niemców, Słowaków i Sowietów Polska nie miała już żadnych szans na obronę.
Paweł Jaworski:
W „Social-Demokraten” czołowy działacz i publicysta socjaldemokratyczny Zeth Höglund skonstatował: „Stopniowo wychodzi na jaw rzeczywista treść paktu niemiecko-rosyjskiego, dzięki któremu – według „Ny Dag” – Stalin uratował pokój w Europie i zmusił Hitlera do odwrotu”. Tłumaczenia przyczyn interwencji przez stronę sowiecką określił dość zgryźliwie: „Znaleźliśmy partnera do sofistyki. Stalin jest doprawdy uczniem Machiavellego, a nie Marksa, Hitlera, a nie Lenina”. Höglund optymistycznie przepowiadał, że w sprawie podbitej Polski ostatnie słowo i tak będą mieć jej zachodni sojusznicy, choć w razie przyłączenia się Związku Sowieckiego do wojny po stronie Niemiec byłoby to straszne starcie. Publicysta „Sydsvenska Dagbladet Snällposten”, porównując Stalina do Machiavellego, podobnie jak Höglund, skomentował agresję z 17 września bardzo emocjonalnie: „Teraz sfinks się odsłonił! Armia rosyjska wkracza na arenę, aby wziąć udział w czwartym rozbiorze Polski, który, wszystko na to wskazuje, był uzgodniony, a w każdym razie przygotowany, zanim wojska niemieckie ruszyły do walki. To zabiło ćwieka tym, którzy zapomnieli, że również Rosja ma żądania rewizjonistyczne! […] Rosja wolała spełnić rolę szakala i rzuca się na łup, kiedy polski opór został złamany. (…)
Natomiast komunistyczny „Ny Dag” poprzestał na cytowaniu przez kilka dni oficjalnych not sowieckich o załamaniu oporu armii polskiej i zapanowaniu chaosu. Na ich podstawie formułował ostre oskarżenia przeciw Polsce jako państwu faszystowskiemu, uciskającemu mniejszości narodowe, a ponadto państwu, które przy pomocy Wielkiej Brytanii i Francji obrabowało Rosję Sowiecką z Białorusi i Ukrainy w 1920 r.¹
W Szwecji oczywiście komuniści mogli takie bzdury wypisywać, natomiast w Polsce siedzieli do końca wojny w więzieniach. I to było najbezpieczniejsze dla nich miejsce. Otóż Stalin już w sierpniu 1938 roku nakazał rozwiązać Komunistyczną Partię Polski, a jej członków wymordować. Niektórym nie ufał, a profilaktycznie rozkazał usunąć wszystkich… Ot, dzień jak co dzień w Rosji Sowieckiej.
Nikołaj Iwanow:
W styczniu 1936 roku z 17 302 członków KPP (wraz z KPZU i KPZB) 3817 przebywało w Związku Sowieckim, w tym prawie całe kierownictwo partii. W czasie wielkiego terroru spośród tych ostatnich ocalało nie więcej niż sto osób. Nie przeżył prawie nikt ze ścisłego kierownictwa partii.³
Oprócz polskich komunistów w czasie wielkiego terroru w Rosji Sowieckiej, w ramach „Operacji polskiej” wymordowano około 100 tysięcy innych Polaków. Już sam ten fakt nie nastrajał optymizmem, zwłaszcza, że wojny jeszcze oficjalnie nie było.
Źródła:
- „Marzyciele i oportuniści”, Paweł Jaworski¹
- „Czas”, nr 215 z sierpnia 1934 r.²
- „Komunizm po polsku”, Nikołaj Iwanow³
- „Historia Komunistycznej Partii Polski w świetle faktów i dokumentów”, Jan A. Reguła
- „Przegląd morski. Kwartalnik Marynarki Wojennej”, nr 2/127¹¹
- „Dzieje najnowsze”, rocznik XLI – 2009,3
- „Dziennik Polski”, nr 9/1940 r.
- „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, nr 257/1944 r.
- „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, nr 49/1944 r.
Comments