top of page

Kmdr. por. Zbigniew Przybyszewski



Hel, 1939, Komandor, Przybyszewski, Muzeum,
Komandor por. Zbigniew Przybyszewski

Urodził się 22 września 1907 roku w Giżewie koło Kruszwicy, jako syn Józefa Przybyszewskiego i Jadwigi z domu Janiszewskiej. Po ukończeniu edukacji wczesnoszkolnej uczęszczał do gimnazjum w Inowrocławiu. Później uczył się w Krasnym Stawie, gdzie otrzymał świadectwo dojrzałości. W 1927 r. wstąpił do Szkoły Podchorążych Marynarki Wojennej, którą ukończył w roku 1930. Uzyskał dwunastą lokatę i stopień podporucznika marynarki. W 1931 r. ukończył kurs aplikacyjny i otrzymał przydział na ORP „Krakowiak”, gdzie pełnił funkcję zastępcy dowódcy. W kolejnym roku otrzymał awans na stopień porucznika marynarki. W lutym 1934 r. przestał pełnić funkcję dowódcy plutonu rekruckiego i odbywał, częściowo we Francji Kurs Oficerów Artylerii. W styczniu 1935 został przydzielony do kadry ORP „Wilk”, gdzie pełni funkcje oficera wachtowego i oficera Dywizjonu Okrętów Podwodnych, a w lutym wrócił do kompanii rekruckiej. Trochę czasu spędził na dowodzeniu 32. Baterią w Dywizjonie Artylerii Nadbrzeżnej. Również w 1935 roku ożenił się z Heleną Poważe. W 1936 roku trafił na ORP „Mazur”, a w ’37 r. na ORP „Burza”. Rok później objął stanowisko oficera artylerii na ORP „Błyskawica”. W tym samym roku awansował do stopnia kapitana marynarki i został dowódcą 31. Baterii im. Heliodora Laskowskiego. Odznaczony został brązowym Medalem za Długoletnią Służbę. 31. Bateria była największą i najnowocześniejszą baterią artylerii nadbrzeżnej w Polsce. Uzbrojona była w cztery, szwedzkie działa wz. 30 „Bofors” kalibru 152,4 mm.


1. IX 1939 r. wojna wybuchła z całą mocą. 31. Bateria podjęła walkę z niemieckimi pancernikami „Schleswig-Holstein” i „Schlesien”. Pierwszego dna września załoga baterii musiała przetrzymać nalot blisko 30-stu samolotów nieprzyjaciela. W czasie jego trwania pięciu marynarzy zostało rannych. Podobne naloty powtarzały się w kolejnych dniach. Dzielna obrona Półwyspu Helskiego walczyła do ostatnich dni wojny obronnej. Od jedenastego września próby zniszczenia polskich baterii podjął niemiecki „Schleswig-Holstein”. 19. IX jeden z jego pocisków poważnie uszkodził strukturę 31. Baterii. Od 21. IX do ostrzału przyłączył się pancernik „Schlesien”. 27. IX w odpowiedzi na ostrzał z pancernika „Schleswig-Holstein” bateria skutecznie raziła jego pokład. Jeden z jej pocisków trafił w rejon kazamaty działa i ranił kilku niemieckich marynarzy. W tym czasie kapitan Przybyszewski ranny przebywał w szpitalu. Powrócił na własne żądanie następnego dnia.

ORP "Błyskawica"

Bateria pod dowództwem Przybyszewskiego walczyła do pierwszego października, kiedy nastąpiła kapitulacja. Załoga zniszczyła dokumenty i sprzęt, aby nie wpadł w ręce wroga. Drugiego października niemieckie okręty mogły już swobodnie wpłynąć do portu. Załoga baterii odśpiewała hymn państwowy i oddała się do niewoli. Bosmanmat Stanisław Pawlikowski zapamiętał takie oto zdarzenie z tego okresu:


Wkrótce nadjechali samochodami niemieccy oficerowie, wysiedli, zbliżyli się do dowódcy, oficer niemiecki zasalutował i wyjął papierośnicę częstując kapitana papierosem, ten jednak energicznie odmówił co nam się bardzo podobało. Niemiec zakomenderował z pruską butą – zdać broń! Wtedy kpt. Przybyszewski pobladł i z zaciśniętymi wargami wyszedł z szeregu. Niewprawnie manewrując jedyną zdrową ręką odpiął kordzik. Niemiec wyciągnął po niego rękę, ale ranny podszedł do nadbrzeża i z rozmachem cisnął broń w morze.


Kpt. Przybyszewski trafił do oflagu X B Nienburg, a później XVIII B Spittal. Trzecim miejscem uwięzienia był oflag II C Woldenberg (Dobiegniew). Wielokrotnie próbował z niego uciec. Niestety nieskutecznie. Od niemieckich marynarzy otrzymał w tym czasie odłamek pocisku, który trafił w pancernika „Schleswig-Holstein” 27. IX 1939 r. Zaangażowany był w obozową konspirację w ramach Armii Krajowej.

Hel, Komandor, Bateria, 1939,
Tablica pamiątkowa na Helu

30 stycznia 1945 r. Sowieci uwolnili go z obozu, ale, jak wielu innych obawiał się powrotu do okupowanej przez Sowietów Polski. Mimo wszystko zdecydował powrócić do Ojczyzny. Pracował w Gdyni w Morskim Instytucie Rybackim oraz w sklepie owocowo-warzywnym. Wreszcie Marynarka Wojenna upomniała się o niego i w stopniu kapitana pełnił funkcję dowódcy kompanii w Szkole Specjalistów Morskich. Odznaczony został w tym czasie Orderem Krzyża Grunwaldu III klasy.


W roku 1946 awansował na stopień komandora podporucznika i pełnił funkcję adiutanta dowódcy Marynarki Wojennej. Po awansie, w kwietniu 1946 r. kom. ppor. Z. Przybyszewski przydzielony został do Dywizjonu Ścigaczy jako jego dowódca. Otrzymał też medal za Odrę, Nysę i Bałtyk oraz Medal Zwycięstwa i Wolności 1945. Jego wysiłek podczas wojny doceniły także władze polskie na Uchodźstwie. 30 października 1946 r. odznaczony został Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari. Nigdy nie dowiedział się o tym odznaczeniu.


Od 15. sierpnia do 1. października zajmował się organizacją artylerii nadbrzeżnej. Później objął dowództwo nad 31. Dywizjonem Artylerii Nadbrzeżnej. W lipcu 1947 roku awansował do stopnia komandora porucznika. Od stycznia 1949 roku w Dowództwie Marynarki Wojennej pełnił funkcję szefa Artylerii Marynarki Wojennej. W roku 1948 trzy razy otrzymał oficjalną pochwałę za rzetelną pracę. Otrzymywał też nagrody pieniężne. Nowa władza najwyraźniej doceniała jego umiejętności i poświęcenie. We wrześniu 1950 roku postanowił przejść do rezerwy. Nie podobał mu się terror służb komunistycznych i brak fachowości wśród kadry oficerskiej w skomunizowanej Polsce. Na gruncie ideologicznym było coraz gorzej. Terror w kraju szalał w najlepsze. Natychmiast został aresztowany i osadzony w więzieniu przy ul Rakowieckiej w Warszawie. Podczas tortur próbowano wymusić na komandorze przyznanie się do współpracy z obcym wywiadem i de facto zdrady. Wymuszone torturami zeznania odwołał podczas procesu. W państwie rządzonym przez komunistów nie miało to większego znaczenia. Mogło oznaczać jedynie dalsze tortury. W całkowicie sfingowanym procesie nie był jedynym oskarżonym. 21. lipca 1952 roku Najwyższy Sąd Wojskowy skazał kmdr. por. Przybyszewskiego na karę śmierci za „zorganizowanie spisku w wojsku”, szpiegostwo i, oczywiście „próbę obalenia ustroju PRL”. Komandor nie zamierzał błagać komunistycznych bandytów o łaskę, chociaż zabiegała o nią jego rodzina. Helena Przybyszewska w liście do prezydenta Bieruta pisała:


Mój mąż jest człowiekiem prostym, uczciwym i bezpośrednim. Jego prawy charakter nie uznawał nigdy zakłamania i krętactwa. Był znany i ceniony przez swoich przełożonych i kolegów za te właśnie cechy, a jego otwarte i sprawiedliwe postępowanie zjednywało mu miłość i szacunek wśród marynarzy, którymi dowodził. Jedyną jego wadą było nadmierne może zaufanie do ludzi i wiara w nich.


We wrześniu 1939 r. był dowódcą baterii im. Laskowskiego na Helu. W czasie obrony Helu, w dniach ciężkiego zmagania się z hitlerowskim najeźdźcą, swoją bohaterską postawą dawał przykład, jak bronić należy swego Kraju. Wiem o tym od marynarzy, którzy byli z nim wtedy, a którzy z miłością i entuzjazmem opowiadali mi o swoim dowódcy, o jego czynach i o tym, jak będąc rannym, uciekł ze szpitala, by dalej kierować ogniem na swojej baterii, wśród wściekłych, huraganowych ataków nieprzyjacielskich na cypel.

Muzeum, Hel, 1939,
Ekspozycja muzealna. Hel.

Prezydent nie skorzystał z prawa łaski. Wyrok wykonano 69 lat temu - 16. XII 1952 roku w piwnicy więzienia mokotowskiego. Komandora Przybyszewskiego zamordowano metodą „katyńską”, strzałem w tył głowy. W tzw. „procesie siedmiu komandorów” oskarżono, skazano i zamordowano trzy osoby, w tym właśnie komandora porucznika Zbigniewa Przybyszewskiego.


Represji nie uniknęła również rodzina komandora. Wybudowany jeszcze przed wojną dom został odebrany, a mienie rozgrabione. Żona komandora musiała opuścić Wybrzeże i rozpocząć tułaczkę wraz z córką na utrzymaniu. Skutecznie blokowano jej podjęcie jakiejkolwiek pracy. W końcu założyła niewielki sklep, dzięki czemu mogła przetrwać.


Pamięć o komandorze miała być zatarta, a rodzinie nie można było wykonać nawet symbolicznej mogiły. Ciała zamordowanego nigdy nie wydano bliskim. Przez wiele długich lat miejsce pochówku komandora Przybyszewskiego nie było znane. Dopiero dzięki synowi komandora Stanisława Mieszkowskiego udało się wznowić postępowanie sądowe. Był wtedy rok 1995, więc jak najbardziej było to możliwe. Szczątki zamordowanych komandorów zostały odnalezione w roku 2013, przez zespół Instytutu Pamięci Narodowej na tzw. „Łączce” w Warszawie. Pracami kierował prof. Krzysztof Szwagrzyk.

Łuska naboju 152,4 mm z armaty Bofors.

W 1956 roku, po śmierci Bieruta, na mocy decyzji Najwyższego Sądu Wojskowego komandor został zrehabilitowany. Cenzura, dbająca o dobry pijar komunistów nadal zabraniała głośno mówić i pisać o tej sprawie. Oprawcy nie ponieśli właściwie żadnej odpowiedzialności.


1 sierpnia 2011 roku prezydent Bronisław Komorowski odznaczył pośmiertnie komandora Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. W roku 2015 w awansie pośmiertnym uzyskał stopień komandora.


Uroczysty pogrzeb zamordowanych komandorów (Przybyszewskiego, Mieszkowskiego i Staniewicza) odbył się 16 grudnia 2017 roku na cmentarzu na Oksywiu. Dzień wcześniej miała miejsce Msza żałobna w kościele Helskim.

Hel, Bateria, 1939,
Stanowisko ogniowe na Półwyspie Helskim

Komandor Przybyszewski jest patronem Muzeum Obrony Wybrzeża w Helu. Warto odwiedzić stanowiska artyleryjskie na Helu podczas nadmorskich wędrówek i wspomnieć obrońców naszych granic, którzy polegli w walce z narodowym-socjalizmem, albo zostali zamordowani, jak komandor Przybyszewski przez oprawców na służbie sowieckiej wersji socjalizmu.



 

Tekst na podstawie opracowania: Władysława Szarskiego, Arkadiusza Woźniakowskiego, Waldemara Nadolnego.


Mogiła obrońców Helu w 1939 roku.

bottom of page