Komory gazowe, cz. V (6)
- Wrona
- 4 dni temu
- 10 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 4 dni temu
Istnienie komór gazowych zostało poruszone już w kwietniu 1946 roku, podczas procesu w Norymberdze. Komendant obozu KL Auschwitz Rudolf Höss przyznał wtedy, że zamordował ponad dwa miliony Żydów przy pomocy gazu cyjankowego. Raport, który podpisał dość dokładnie opisywał ten proceder. Aczkolwiek chemicy albo wątpią, albo zdecydowanie przeczą opisanemu przez Höss’a procederowi. Na przestrzeni lat pojawiło się szereg wątpliwości. Czy w trzy minuty można uśmiercić w ten sposób tysiąc lub więcej osób? – pytano. Czy pół godziny wystarczy, aby pozbyć się skutków zastosowania Cyklonu B i wydobyć zwłoki z komory? Problem jest także z zeznaniami komendanta obozu. Pewien Żyd, Bernard Clarke, który służył w brytyjskim wywiadzie chwalił się, że wraz z kilkoma innymi żołnierzami brytyjskimi torturowali Rudolfa Höss’a przez kilka dni. Wiemy doskonale, że torturami można wymusić takie zeznanie, jakie się chce. Moritz Schirmeister, który jechał z Höss’em w więziennej furgonetce powiedział, że co prawda przyznał się do zabicia w komorach gazowych 2,5 miliona ludzi, ale pod wpływem tortur. Dzisiaj wiemy, że jest to liczba nieprawdziwa. czy zatem zeznania komendanta są wiarygodne?

Hans Stark, esesman z KL Auschwitz podobnie jak komendant obozu zeznał, że zabijano ludzi Cyklonem B i opisał proces zabijania. Sceptycy twierdzą jednak, że zeznania podczas procesu norymberskiego i innych były wymuszane. Warto przy tym pamiętać, że to właśnie wtedy zakłamano historię pomordowanych Polaków. Winę za Katyń i inne miejsca kaźni wzięli na siebie Niemcy. Chyba nie mamy dziś w Polsce wątpliwości jaka jest prawda? Oczywiście są nadal osoby, które dają wiarę sowieckiej propagandzie, ale ich przecież nikt sądownie nie ściga. Nawet jeśli prokuratura zajmuje się takimi przypadkami, to jakoś tak bez rozgłosu w tej materii. Można więc negować wiele, a o KL Auschwitz nie można nawet pytać?
Braun stwierdził u Pospieszalskiego, że nie było komór gazowych w żadnym obozie, który wyzwolili Amerykanie, a były w tych opanowanych przez Sowietów. Były pokazywane w filmach amerykańskich podczas procesów w Norymberdze, ale dowodów dostarczyli ci sami prokuratorzy, co promowali Katyń jako zbrodnię niemiecką.

Kłamstwem historycznym, które „umożliwiło gigantyczne oszustwo finansowo-polityczne” nazywał Holokaust Robert Faurisson. Negował także istnienie komór gazowych i napisał kilka prac na ten temat. W latach 80-tych na Zachodzie było wiele rozgłosu wokół tego człowieka. Dyskutowano o granicach wolności wypowiadania się, a w obronie Faurisson’a stawał wówczas Noam Chomsky, amerykański publicysta i polityk. Debata publiczna zakończyła się uchwaleniem tzw. Ustawy Gayssota, w myśl której Faurisson otrzymał łatkę negacjonisty Holokaustu i w 1991 roku został usunięty z uniwersytetu (Université Lumière) w Lyonie.
Na stronie www.salon24.pl, czytamy wersję alternatywną historii gazowania ludzi:
Niektórzy więźniowie przybywali zarażeni wszami, a niektórzy z nich nosicielami bakterii tyfusu: tyfus był wówczas chorobą endemiczną w Europie Wschodniej. Warunki higieniczne w obozie były początkowo złe, wkrótce wybuchały epidemie, nie było lekarstw i wielu umierało z powodu tej choroby.
Rozwiązaniem było rozebranie więźniów po przybyciu, ogolenie ich, wysłanie pod gorące prysznice i odkażanie ich odzieży środkiem chemicznym Cyklon B, opracowanym w Niemczech w latach dwudziestych XX wieku i będącym standardowym środkiem odkażającym tyfus, w którym substancją czynną był cyjanowodór (HCN). Praktykę tę wprowadzono we wszystkich obozach pracy w 1942 roku. Akcja odbywała się w małych komorach gazowych do odkażania, co umożliwiało kontrolowanie epidemii. Gdy zapasy się kończyły, epidemie powracały, a liczba zgonów rosła: gdy dostawy zostały wznowione, choroba została powstrzymana, a wskaźnik śmiertelności spadł: odwrotnie, niż można by się spodziewać, trzymając się standardowego tekstu. Katastrofalne szczyty zgonów miały miejsce w połowie i pod koniec 1942 roku oraz ponownie na początku 1943 roku, kiedy bezpieczniejszy DDT stał się dostępny przed końcem wojny, a Siemens (prekursor kuchenek mikrofalowych) wynalazł odwszawianie mikrofalowe, dostawy Cyklonu B do obozu całkowicie ustały. Jednak pod koniec wojny liczba zgonów gwałtownie wzrosła, ponieważ sanitariaty, transport, zaopatrzenie i zaopatrzenie medyczne uległy całkowitemu załamaniu z powodu bombardowań alianckich z baz we Włoszech.

Czerwony Krzyż posiada w swoich zbiorach tzw. Archiwum Arolsena. Jest to zestawienie danych z różnych obozów i ulegało zmianom wraz z biegiem czasu. Nigdy jednak nie udokumentowano milionów zamordowanych w komorach gazowych. Arolsen w swoim oświadczeniu z 2006 roku zapewnił, że nie odnotował „ani jednego zarejestrowanego zgonu spowodowanego gazem cyjankowym”. Nie twierdził, że takich nie było, a tylko to, że nie ma na to dowodów. (www.salon24.pl)
Na stronie www.arolsen-archives.org można wyczytać, że jest to „największe archiwum informacji o ofiarach niemieckiego narodowego socjalizmu”. Jest tam wiele informacji, a m.in. ta o Marku Dunin-Wąsowiczu (nr 35461), który jako starzec zeznawał w procesie esesmana. Twierdził, że widział komory gazowe w obozie Stutthof. Takich zeznań jest dużo więcej.
Pesymiści nie dają wiary wszystkim zeznaniom, zwłaszcza, że wiele z nich jest niespójnych. O komorach gazowych nie pisał we wspomnieniach Churchill, czy Eisenhower. Czerwony Krzyż, którego pracownicy byli w wielu, a raczej we wszystkich obozach opublikował swoje ustalenia w dość obszernych dokumentach. Dlaczego nie pisali o komorach gazowych, pytają „zwolennicy teorii spiskowych”?
Istnieniu komór gazowych nie dawali wiary tacy ludzie jak: Maurice Bardeche, Arthur Butz, Thies Christophersen, Ursula Havenbeck i wielu innych. Większość musiała odpowiadać za swoje słowa przed sądem. Jeśli ktoś czuje potrzebę uzupełnienia wiedzy, może się tymi osobami zainteresować.

Ursulę Haverbeck karana była więzieniem za twierdzenie, że komory gazowe w KL Auschwitz nie były prawdziwe i ogólnie, za negowanie Holokaustu. Jeszcze o tym będę pisał poniżej, ale warto już teraz zwrócić uwagę, że obrońca U. Havebeck uznał, że proces „stanowi pogwałcenie prawa do swobody wypowiedzi”. Haverbeck jest współzałożycielką Stowarzyszenia do Spraw Rehabilitacji Prześladowanych za Negowanie Holokaustu (VRBHV).
www.bbc.uk:
Są tacy, którzy negują fakt istnienia w czasie II wojny światowej obozów masowej zagłady. Określa się to mianem „kłamstwa oświęcimskiego”. Rozpowszechnianie takich poglądów jest przestępstwem w wielu krajach, w tym w Polsce.
Wbrew dowodom materialnym i relacjom naocznych świadków zaprzeczają istnieniu zorganizowanych fabryk śmierci.
Jednym z najgłośniejszych autorów prac historycznych, kwestionujących nazistowskie zbrodnie, jest Brytyjczyk David Irving. Zaprzecza on istnieniu komór gazowych.
Tymczasem w oświęcimskich archiwach zachowała się dokumentacja dotycząca budowy krematoriów i komór gazowych m.in. wielkości otworów, tego jak mają być uszczelniane i z której strony otwierane.
Próbowano tłumaczyć, że te pomieszczenia były jedynie odwszalniami dla więźniów, albo że mieściły się w nich kostnice lub schrony przeciwlotnicze.
„Kłamstwo oświęcimskie” polega na tym, że ktoś kiedyś ustalił kanon jedynie słusznej prawdy, której nie wolno nikomu kwestionować. Jeśliby się taki odważny badacz znalazł, to grozi mu kara finansowa, a nawet więzienia. Przekonało się już o tym wielu, w tym pisarz David Irving, który spędził w więzieniu dwa lata. Do Polski nawet nie został wpuszczony! „Gazeta Wyborcza” grzmiała wówczas, że Irving to „czołowy negacjonista Holokaustu”. Usłużny w wielu sprawach szef MSZ Jacek Czaputowicz zapewniał, że Brytyjczyk nie wiedzie do kraju. Irving chciał odwiedzić obozy koncentracyjne w Polsce, ale jeden z ministrów Izraela, Naftali Bennet szybko zapukał w tej sprawie do drzwi polskich urzędników. Pismo w tej kwestii wpłynęło też do ambasadora RP w Izraelu Marka Magierowskiego. Ciekawe rzeczy w tym dokumencie można odszukać. Mianowicie napisano tam, że wizyta Irvinga nie tylko „urazi pamięć ofiar Holokaustu i wszystkich Żydów”, ale… „podsyci szalejący już ogień nienawiści i antysemityzmu”, którego, niewinni rzecz jasna Żydzi doświadczają na całym świecie. Treść listu można było przeczytać w „Jeruzalem Post”. Gazecie, która wielokrotnie pisała między innymi o „polskich obozach śmierci”. Ostatnio takiego sformułowania użyli w roku 2022 przy okazji artykułu o Janie Karskim, polskim dyplomacie, który w swoich raportach pisał o Holokauście i komorach gazowych. Po reakcji strony polskiej i licznych interwencjach internautów redakcja naniosła korektę, ale nie do końca zlikwidowano sformułowanie „polskie obozy”. Przy czym redakcja nie wspomina, kto był faktycznym twórcą obozów. Niemców jest coraz mniej w tym procederze. Najpierw podmieniono ich na nazistów, a teraz trwa przypisywanie do nazistów narodowości. Trudno nie ulec wrażeniu, że to Polacy mają nimi zostać. W tle oczywiście grube pieniądze.
Czy niewpuszczenie Davida Irvinga spełnia kryteria słów, które wypowiedział Grzegorz Braun, że Muzeum Auschwitz-Birkenau „uniemożliwiało prowadzenie badań naukowych”?
To pomówienie, które godzi w reputację naszej instytucji oraz całego grona osób badających historię Auschwitz. W związku z tą wypowiedzią zostanie złożony pozew do sądu o zniesławienie. – stwierdził dr Cywiński.

Stowarzyszenie "Otwarta Rzeczpospolita" już wile lat temu apelowało do IPN o wszczęcie śledztwa w sprawie Brytyjczyka i przestępstwa, które miałoby polegać na „negowaniu zbrodni nazistowskich”. Już wtedy, w 2010 r. władze muzeum orzekły, że „David Irving, nie ma prawa oprowadzać po muzeum Auschwitz. Mogą to robić jedynie licencjonowani przez placówkę przewodnicy”. Odnośnie tego co mówią i pokazują przewodnicy w byłym obozie niemieckim też było głośno kilka lat temu. Zachęcam do wyszukania wiadomości w Internecie i wyciągnięcie wniosków, czy aby opowiada się tam całą prawdę?
Nie każda osoba duchowna jest tak spolegliwa jak abp Ryś. Przez lata oburzano się na słowa bpa Richarda Williamsona, Brytyjczyka, który miał wątpliwości co do istnienia komór gazowych i sposobów uśmiercania ludzi. Nagrania z jego wypowiedziami można odszukać w Internecie. W rozmowie ze szwedzkim dziennikarzem, w roku 2008 stwierdził, że zamordowano do 300 tysięcy Żydów. Wątpił też w gazowanie ludzi. Biskupa oczywiście spotkała kara, żeby w przyszłości różni Rysie wiedzieli, że o niektórych sprawach trzeba milczeć. Musiał zapłacić 6500 euro za negowanie Holocaustu. Miesięczne wynagrodzenie biskupa nie przekraczało 400 euro. Przez lata objęty był ekskomuniką, a obecnie, od roku 2011 jest suspendowany. Na Watykan naciskała Centralna Rada Żydów, Międzynarodowy Komitet Oświęcimski, byli więźniowie obozu KL Auschwitz, kanclerz Angela Merkel i jeszcze wiele innych gremiów. Papieżowi Benedyktowi XVI także zarzucano, a jakże - antysemityzm. "Po trupach do celu"...
www.dw.com:
Jak powiedział Georg Brunnhuber, chadecki poseł do Bundestagu z Badenii-Wirtembergii, przewodniczący grupie poselskiej katolickich deputowanych, tzw. Kręgowi Kardynała Hoeffnera, ataki niemieckich mediów na papieża i zmasowana krytyka pod adresem Watykanu wywołują w Stolicy Apostolskiej "przerażenie".
Na portalu www.dzieje.pl Igor Rakowski-Kłos i Błażej Strzelczyk (PAP) napisali:
W Birkenau istniało pięć komór gazowych, a szósta znajdowała się w Auschwitz I. Ich istnienie i cel – masowe uśmiercanie ludzi – zostały potwierdzone m.in. przez zachowaną dokumentację techniczną firmy Topf und Soehne z Erfurtu, która dostarczała piece krematoryjne oraz systemy wentylacyjne, a także przez zeznania ocalałych więźniów, w tym członków Sonderkommando, oraz przez sprawców.
Zgadza się, ale nie wszystko. W Auschwitz I istniała pierwsza, a nie szósta komora. Kolejność ma znaczenie. Poza tym Panowie potępili Grzegorza Brauna za jego wypowiedź, ale także za konkretne słowa, że istnienie komór gazowych jest „wątłą hipotezą” i że „fałszywie” twierdził, że jest ona „niedokumentowana na tyle, by uznał ją za przekonującą”. Ciekawe skąd Panowie wiedzą, że Braun „fałszywie twierdzi”, że jest nieprzekonany? Może faktycznie udokumentowanie jest dla niego na tyle niewystarczające, iż ma wątpliwości? Skąd oni wiedzą, że kłamie? Podobnie jak redaktor kanału ZERO; skąd wie to co mówi Filip Dziekoński, twierdząc, że „Braun wie, że kłamie”?

Dość istotne jest również świadectwo Fredericka A. Leuchter’a z USA. Był on świadkiem obrony na procesie Ernsta Zündela, o którym wspominałem wcześniej. Podczas rozprawy zaprzeczył możliwości uśmiercania ludzi za pomocą Cyklonu B w obozie KL Auschwitz, Birkenau i Majdanku. Powołano go na świadka, gdyż był specjalistą od budowy komór gazowych do uśmiercania przestępców w USA. W celach badawczych przyjechał nawet do Polski i oglądał komory gazowe w obozach. Pobierał też próbki, które miały dowieść, czy w pomieszczeniach stosowano Cyklon B. Doszedł do wniosku, że żadna z prezentowanych komór nie mogła służyć do masowego uśmiercania ludzi. Nic to dziwnego, skoro miał do czynienia z komorami, które Braun nazwał „fejkowymi”. Co prawda poseł w tym słowie zawarł dużo więcej, ale tak, komory były rekonstrukcjami i to mocno zmodyfikowanymi na potrzeby turystyki i podtrzymania propagandy. Pomijam tu rozważania na temat prawdziwości tejże propagandy, która ma na celu udowodnienie, że to Żydzi są główną ofiarą wojny.
Fred A. Leuchter
Podsumowując: w komorze „zagłady” nigdy nie doszło do zatrucia cyjankiem, ponieważ na ścianach nie ma żadnych śladów, a nawet gdyby podjęto próbę przeprowadzenia tej operacji zgodnie z opisem, bez ogrzewania, w środku było zdecydowanie za zimno, aby doszło do uwolnienia jakiegokolwiek znaczącego gazu trującego.
Kariera Leuchter’a została zniszczona, do czego przyczyniły się artykuły prasowe lewicowej dziennikarki Beate Klarsfeld. Fred A. Leuchter został aresztowany w 1991 r. Tak się skończyły jego badania na terenie Polski… Tak się skończyła "swoboda badań naukowych", którą gwarantuje prawo.
Wróćmy na chwilę do artykułu ze strony www.dzieje.pl:
Innym sposobem kwestionowania Holokaustu jest podważanie szacunków liczby ofiar. Początkowo zakładano, że w Auschwitz zginęły cztery miliony osób, ale współczesne badania wskazują, że liczba ta wynosiła od 700 tys. do 1,2 mln osób. Różnice te wynikają z faktu, że eksterminacja Żydów odbywała się nie tylko w Auschwitz, ale i w innych obozach zagłady oraz w ramach egzekucji prowadzonych przez Einsatzgruppen w różnych częściach okupowanej Europy.
Doprawdy? Jestem przekonany, że lata temu wiedziano o istnieniu innych obozów i podobozów oraz o fakcie przeprowadzania egzekucji w innych miejscach niż KL Auschwitz. Natomiast te 4 miliony zamordowanych przypisywano właśnie obozowi Auschwitz, wraz z Birkenau, gwoli ścisłości. Natomiast o Birkenau raczej nie wspominano bo z różnych względów stworzono zlepek Auschwitz-Birkenau, sugerując, że to jedno i to samo.
Grzegorz Braun:
Ciekawe, czy znajdzie się dziennikarz chętny, by ten przerwany przez @LAJankowski @RadioWNET wywiad dokończyć? Służę faktami, które dowolnie wykazują ahistoryczność i nienaukowość istotnych elementów hagady Holokaustu. Kto pyta, nie błądzi.
Hagada to swego rodzaju opowiadanie, które nie musi być prawdziwe. To taka interpretacja faktów, które są rzecz jasna prawdziwe, ale i potocznie, tzw. „faktów nieprawdziwych”. Taką hagadą możemy nazwać opowieści książkowe noblistki Olgi Tokarczuk, która opisywała Polaków jako właścicieli niewolników i kolonizatorów. Przypisała też Polakom mordowanie Żydów. Zauważmy, że nie mówi o jakichś tam mętach społecznych, które w każdej nacji są i faktycznie dopuszczały się strasznych rzeczy. Ona to mówi o Narodzie Polskim!
Olga Tokarczuk:
Trzeba będzie stanąć z własną historią twarzą w twarz i spróbować napisać ją trochę od nowa, nie ukrywając tych wszystkich strasznych rzeczy, które robiliśmy, jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów.
Na słowa noblistki zareagowało Forum Żydów Polskich (FŻP), które zauważyło smutny fakt, że „hasła Tokarczuk podważyć aż tak łatwo”.
Paweł Jędrzejewski (FŻP):
To nasi sąsiedzi robili straszne rzeczy: zniewalali Europę (Niemcy) lub pół Azji (Rosjanie). Mordowali miliony ludzi (Holokaust) i wysiedlali całe narody a inne skazywali na śmierć głodową (Ukraińców za Stalina). Prowadzili wojny religijne i siłą odbierali ludziom narodową tożsamość. (…)
Jednak występowanie z prowokacyjnymi i nie do końca przemyślanymi hasłami tak, jakby nic nie zaistniało w tej materii wcześniej, jest – niestety – podejściem dość … barbarzyńskim.
Niestety, taki mamy poziom intelektualny współczesnej noblistki, że musimy wpisać go nie tylko do zeszytu z kanonu barbarzyństwa, ale też głupoty i zakłamania. Tego typu wypowiedzi Tokarczuk ma na swoim koncie dużo więcej.
Olga Tokarczuk z pewnością nie jest wielbicielką Grzegorza Brauna. Również do jej twórczości odnosił się krytycznie (wówczas jako poseł Konfederacji), chwaląc za to, co mu się podobało, ale negując oszczerstwa, których się dopuszcza. W kontekście noblistki toczył bój z Schering-Wielgus, Mieszkowskim, Senyszyn i innymi posłami, o których z braku miejsca nie będę pisał.
Hagada to także pseudohistoryczne wywody kłamcy jedwabieńskiego Jana T. Grossa. Polega ona na tym, że może i to co opisał się nie wydarzyło, ale mogło. Skoro mogło, traktujmy jakby się wydarzyło. Ciekawa figura retoryczna, ale co ona ma wspólnego z badaniem historii? Gross i jego kłamstwa zostały zdemaskowane w wielu książkach i publikacjach. Sam pisałem o nim wiele razy i teraz nie będę się rozpisywał. Ten żydowski kłamca nadal obwieszony jest orderami polskimi…
Prekursorem antypolskich wypocin prof. Grossa był Kosiński, inny ocalony przez Polaków Żyd, który później zrobił karierę na oczernianiu swoich wybawców. Kiedy wyszło na jaw, że latami kłamał ile wlezie, popełnił samobójstwo. Agnieszka Holland znana z haniebnego filmu „Zielona granica” zapowiada realizację filmu o Kosińskim. Spodziewajmy się kolejnej antypolskiej produkcji i nie dziwmy się, że dołożymy do niej z własnych pieniędzy.
„Lista Schindlera” i „Shoah” to jest hagada. W fakty wpleciono tam informacje, których być nie powinno. Wg. Brauna środowiska żydowskie chcą, aby każdy szerzył hagadę Holokaustu, a każdy, kto się przeciwstawi ma być ukarany; „hagada pod presją i szantażem”.
Pierwszym chętnym do wyjaśnienia „co autor miał na myśli” był redaktor dr Tomasz Sommer, współautor (obok prof. Chodakiewicza) dwutomowej księgi („Jedwabne. Historia prawdziwa”) o mordzie w Jedwabnem. Setki stron, z których jasno wynika, że była to zbrodnia niemiecka, a świadkowie żydowscy zwyczajnie kłamali. Publikację polecał Grzegorz Braun, polecam i ja (ponownie).
Lepszy w moim odczuciu był drugi wywiad wyjaśniający, który przeprowadził Jan Pospieszalski. Redaktor ocenzurowany i wyrzucony z pracy w TVP za to, że w programie „Warto rozmawiać” krytykował rząd PiS. Telewizja usunęła też wszystkie odcinki programu z platformy TVP VOD. Joanna Lichocka, Jacek Kurski i inni partyjniacy uznali, że nie warto rozmawiać i ocenzurowali Pospieszalskiego. Chodziło o podejście partii rządzącej do tzw. pandemii Covid-19. Oto rozmowa z Pospieszalskim:
Komentarze