Powstanie listopadowe - kalendarium, cz. II (4)
10 kwietnia 1831r.
Gen. Prądzyński planował obejść pozycje wojsk gen. Rosena pod Kostrzyniem i uderzyć na cofających się Rosjan. Doszło do bitwy pod Iganiami.
Gen. Frédéric François Guillaume de Vaudoncourt:
„Na wiadomość klęski Rozena, Dybicz opuścił brzegi Wieprza, zwrócił się na Żelechów, aby zasłonić połączenie korpusów Pahlena i Rozena. Skrzynecki tym czasem zgromadziwszy swoje prawe skrzydło pod Latowiczem, zamierzał naprawić swój pierwszy błąd i zająć Siedlce. Przedsięwzięcie spełzło przez złe wyrachowanie poruszeń. Bitwa pod Iganiami oprócz 2,500 jeńców i 3 dział, niedała obszerniejszych korzyści.”
Do szturmu ruszyli żołnierze gen. Ludwika Kickiego, których wspierała artyleria mjr. Józefa Bema. Niestety ogień dział rosyjskich był bardzo silny, a polskie działa nie miały wystarczającego zasięgu. W pewnym momencie walki, na pole bitwy dotarły wojska rosyjskie wycofujące się spod Kostrzyna. Do ataku ruszył więc gen. Prądzyński. Rosjanie zostali zepchnięci z pola walki, a gen. Prądzyński śmiałym manewrem wyszedł na tyły rosyjskich żołnierzy. Najważniejszym punktem strategicznym stała się przeprawa przez rzekę, przez którą mogliby wymknąć się Rosjanie. Polacy byli jednak szybsi. Z impetem wpadli w szeregi uciekających i opanowali przeprawę. Żołnierze rosyjscy, ci którzy nie zdążyli uciec na drugi brzeg poddali się. Straty rosyjskie były ogromne; zginęło około 5 000 żołnierzy rosyjskich. Po stronie polskiej poległo 400 żołnierzy.
17 kwietnia 1831r.
Gen. Vaudoncourt:
„Rząd polski, przyspieszał uzbrojenie. Jenerał Skrzynecki wzmocnił prawe skrzydło, przez korpusy pod Jenerałami Sierawskim i Pacem, wynoszące 18 batalijonów i 24 dział. Pierwszy miał nieść posiłki Dwernickiemu; drugi miał strzedz przejścia Wisły. Ale Sierawski był pobity pod Wronowem. Dwernicki wszedł na Wołyń przez Kryłów. Powstanie jeszcze się nie rozpoczęło i zdaje się że Dwernicki, zrażony obojętnym duchem mieszkańców, nie śmiał iść środkiem kraju. Swój pochód skierował na południe po nadgranicami austriackiej granicy. Od tej chwili wyprawa musiała upaść”.
Pod Wronowem korpus gen. Juliana Sierawskiego strał się w boju z przeważającymi siłami wroga i broniąc się stracił ok. 800 żołnierzy. Tym razem triumfował gen. Cyprian Kreutz, który nie ruszył za wycofującymi się w kierunku Kazimierza Dolnego Polakami.
Tomasz Strzeżek:
„Droga za Bug nie była łatwa. Od lutego 1831 roku stał na niej korpus gen. Kipriana [Cypriana] Kreutza zasilany oddziałami z głównej armii Iwana Dybicza. Dwernicki i Sierawski musieli wywalczyć sobie wolną drogę na Wołyń. Dwernicki skorzystał z okazji i osiągnął cel. Sierawski, po 2-3 nieudanych próbach, rozpoczął marsz za Bug 13 IV i zakończył go 16-18 IV 1831 roku na polach Babina, Wronowa i na przeciętych wąwozami wzgórzach pod Kazimierzem Dolnym.
18 kwietnia 1831r.
Dlaczego gen. Sierawski zwlekał z przeprawą przez Wisłę? Odpowiedzi zapewne może być kilka. W każdym razie opieszałość przy wycofywaniu się stała się przyczyną klęski. Otóż Rosjanie doścignęli Polaków i rozbili korpus gen. Sierawskiego.
Pociechą tego dnia było zwycięstwo gen. Józefa Dwernickiego, który pokonał liczącą 11 000 żołnierzy dywizję gen. Fiodora Rüdigera w okolicy Boremla.
22 kwietnia 1831r.
Polacy, próbujących zdobyć Mariampol i okoliczne wioski ponieśli klęskę. Powstanie na terenie Litwy stanęło pod znakiem zapytania.
26 kwietnia 1831r.
Silny korpus rosyjski gen. Piotra Pahlena zmusił Polaków do odwrotu spod Mińska Mazowieckiego.
27 kwietnia 1831r.
Gen. Dwernicki został otoczony, co zmusiło go do przekroczenia przez granicę z Prusami, gdzie, wraz ze swoimi podkomendnymi został internowany.
Feliks Wrotnowski:
„Ten jest opis wypadków 27 kwietnia kończących zawód korpusu jła. Dwernickiego. Świetne jego powodzenia przeminęły jak piękny sen rewolucji listopadowej. Po przejściu Buga mając cały korpus Rydigera, mocny szczególniej w piechotę w Włodzimierzu o 2 mile od przeprawy, musiał zaniechać projektu rzucenia się na Polesie. Wybór Boremla do przejścia Styru, dowodzi że jenerał Dwernicki myślał o środkowych powiatach Wołynia; lecz z pod Beresteczka nie mógł pójść na Krzemieniec, a tem mniej na Dubno. Od utopienia Rydigera w Styrze zależał los ogólnego powstania, a w dniu 19 kwietnia kilka tylko bataljonów piechoty brakowało do tego. Nie mogąc pobić nieprzyjaciela w samem ognisku przysposobień insurekcyjnych, korpus polski oddał jednak usługę dla Wołynia, Podola i Ukrainu, ściągając na siebie wszystkie siły, jakie Moskwa miała nie tylko w prowincjach południowych polskich, ale i w północnych tureckich. Przyczyn więc niepowodzenia insurekcji w tych prowincjach, szukać będzie historja w obojętności, z jaką wódz naczelny uważał korpus przeznaczony im w pomoc, i w nieszczęśliwym wyborze agenta urzędowego”.²
29 kwietnia 1831r.
Na Kowieńszczyźnie, niespełna 300 powstańców dowodzonych przez Maurycego Prozora, odparły cztery potężne ataki żołnierzy rosyjskich. Siły gen. Nikołaja Sulimy szacowane są na około 5 000 żołnierzy. Garstka partyzantów broniła mostu do Kiejdan, aż do wyczerpania amunicji. Po wystrzelaniu amunicji, przez jakiś czas bronili się jeszcze walcząc na bagnety, a nocą wycofali się do Dantowa. Straty polsko-litewskich powstańców wyniosły 20 zabitych. Wróg stracił 300 poległych żołnierzy. „Powstańcy wyczerpawszy siły swoje, ustąpili w końcu: Horodeński cofnął się do Wiłkomirza, a Jesman w lasy. Nieprzyjaciel zajął Szyrwinty” – pisał Edmund Callier.
1 maja 1831r.
„Godebski, Moszyński, Olizar, Pociej i kilku innych obywateli z wyborowym oddziałem Bogdanowicza ruszyli w pochód z południa 29 kwietnia. Przeszli na lewy brzeg Turyi w Niesuchojeżach i nazajutrz o ciemnym zmroku zbliżyli się pod Kowel.
Kiedy przednia straż powstańców znajdowała się już na grzbiecie wzgórza przy moście, zatrzymał ją niespodziewanie głos rosyjski „kto tam?” Ktoś z najbliższych odpowiedział w tymże języku: dwaj Kozacy stojący na wedecie pozdrowili przechodniów i nie poznając ich bynajmniej prowadzili dalej rozmowę. Była więc nadzieja, otoczyć i zdjąć wedetę bez wystrzału. W tym wyrywa się pewien obywatel i daje ognia z rusznicy. Jeden Kozak padł a drugi zemknął. Pogoń za nimi postrzegła placówkę nadbiegającą od miasta; zamieniono kilka strzałów daremnych. Nim nadciągnęła cała kolumna powstańców, usłyszano już stuk desek zrywanych z mostu i wkrótce potem turkot bębna na ulicach Kowla.
Bogdanowicz cofnął swój oddział na przyległy pagórek pod cegielnię, wystawił czaty i obwarował obóz wozami.
O północy straż dała znak, że się nieprzyjaciel ukazał. W mgnieniu oka wszystko siadło na koń; podjazd kozacki pierzchnął w nieładzie.
Kiedy już dzień 1 maja poczynał świtać, dwóch mieszczan Kowelskich przybyło do obozu z oznajmieniem, że nieprzyjaciel opuścił miasto, a mieszkańcy z radością czekają na swoich wybawicieli. Bogdanowicz nie dowierzając im, zapowiedział, że w przypadku jakiej zdrady będą powieszeni; mimo to powtórzyli uprzejme zaprosiny.
Oddział uszykował się więc i ruszył z miejsca. Na drodze u spodu wzgórza, stał zakryty obrusem obrusem stół, a na nim chleb i sól; ale most był rozrzucony i rogatka tuż za rzeką była zamknięta. Szulc i Godebski przeprowadzili piechotę po belkach i zaledwo zbliżyli się do rogatki, ukazało się na ulicy kilku Kozaków, a z okien i z za węgłów najbliższych domów sypnęły się gęsto strzały.
Strzelcy nasi zwaliwszy rogatkę, posunęli się naprzód; jazda z pobliskiego parkanu rzuciła kilka desek na most i przebiegła galopem.
W tym ogniu jeden tylko padł powstaniec, Golejewski, a dwóch było rannych; niektórzy mieli pokaleczone konie; kule rosyjskie najwięcej szkodziły chorągiewkom przy lancach.
Nieprzyjaciel opuścił zasadzkę tylnemi wyjściami i zbierał się dopiero o kilkaset kroków po za niemi, lecz nie stawiając więcej oporu, cofnął się gościńcem Włodzimirskim. Wzięto w niewolę kilku Kozaków, a mieszczan użytych do zdrady ułaskawiono.
Po kilku godzinach wypoczynku na prawym brzegu Turyi oddział Bogdanowicza pociągnął napowrót do Gródka”. - Edmund Callier
9 maja 1831r.
Straż przednia korpusu gen. Wojciecha Chrzanowskiego, którą dowodził Włoch w służbie Królestwa Polskiego, płk. Girolamo Ramorina starła się w boju z dwutysięcznym oddziałem gen. Kacpra Faesiego. Walki toczyły się w lesie, co spowodowało, że używano przede wszystkim broni białej. Rosjanie zostali pobici pod Firlejem i stracili ponad 300 zabitych. Prawie 600 żołnierzy wzięto do niewoli.
10 maja 1831r.
Po bitwie pod Firlejem gen. Chrzanowski dotarły do Lubartowa, gdzie założono obóz. Korzystając z zaskoczenia gen. Kreutz, dysponujący przewagą w ludziach i artylerii postanowił uderzyć na polskie obozowisko. Na szczęście nie wykorzystał zaskoczenia i atak rozpoczął od ostrzału artyleryjskiego. Dało to czas gen. Chrzanowskiemu na zorganizowanie obrony. Bitwa nie dała Rosjanom zwycięstwa i pozostała nierozstrzygnięta.
W okolicach Połągi na Litwie miała miejsce trzydniowa bitwa (10-13 maja) powstańców dowodzonych przez gen. Onufrego Jacewicza z żołnierzami płk. Karla Pawłowicza Rennenkampfa. Połąga była istotnym punktem strategicznym, gdyż jej zdobycie otwierało powstańcom dostęp do morza. Drogą morską miały przybyć dostawy broni i amunicji zorganizowane w Anglii i Francji. Za transport odpowiadał płk. baron Jan Paweł Jerzmanowski. Statek „Symmery” wypłynął z Londynu w lipcu 1831r. Kiedy dotarł w pobliże Połęgi, nie było już tam większych, zorganizowanych oddziałów powstańczych. Pomimo dwóch szturmów żołnierzom gen. Onufrego Jacewicza nie udało się zdobyć dostępu do morza.
13 maja 1831r.
Kolejny epizod powstańczy na Mazowszu, miał miejsce pod Jędrzejowem. Feldmarszałek Dybicz dysponował ponad dwukrotną przewagą w wojsku, a stosunek w artylerii wynosił 24:7 na korzyść rosyjskiego dowódcy. Sprzymierzeńcem Polaków był las, który uniemożliwił otoczenie oddziałów gen. Jana Nepomucena Umińskiego. Rosjanie, pomimo przewagi zmuszeni byli się wycofać.
Większe i mniejsze potyczki miały miejsce również w okolicy Jakubowa, Wołczkowa, Pałągi, Szkudy i Głębokiego.
14 maja 1831r.
Na Podolu, w bitwie pod Daszowem gen. Longin Roth pokonał w boju gen. Benedykta Kołyszkę. Korpus powstańczy za bardzo rozciągnięty w polu, a do tego zmieszany z taborami stał się łatwym celem dla uderzającego z lasu przeciwnika. W pewnym momencie kawalerzyści polscy dostrzegli wyrwę odsłaniającą artylerię przeciwnika. Uderzyli w tym kierunku, ale przywitał ich śmiercionośny ostrzał kartaczami.
Edmund Callier:
„Zwycięstwo, mówi Wrotnowski, zawisło nad nimi i zdawało się czekać, żeby je porwali; jedno śmiałe rzucenie się naprzód mogło teraz dać zupełną wygranę; lecz jeden króciutki moment pod ogniem działowym zostawał do namysłu. Bystry wzrok Orlikowskiego dostrzegł w tej ważnej chwili, że generał Kołyszko prowadził już na plac bitwy całą swoją siłę; przytomny i zimnej krwi oficer prędko porachował minuty, widział, że natychmiast wspartym być nie może, nie chciał przed ogólnym atakiem narażać zuchwale garstki walecznych, woląc cofnąć ich w porządku od strzałów artyleryi, - nakazał odwrót. Powstańcy nie zrozumieli komendy, spoglądali jeden na drugiego, jakby pytając, co to znaczyło; skoro zaś jaśniej im rzecz tłumacząc, zawołał: „nazad!” i kilkakroć ten wyraz powtórzył z przyciskiem, skoro ujrzeli po prawej ręce swojej nieładem wracające szwadrony Pobiedzińskiego, parę trwożliwych głosów odezwało się z szeregu: „zginęliśmy! uciekajmy!”. W mgnieniu oka hufiec, co tak mężnie nadstawiał piersi kartaczom, rażony fatalną mocą słowa, zwinął się jak chorągiewka i pierzchnął cwałem. Nic go już zatrzymać nie mogło. Zwycięztwo odbieżane padło pod nogi Moskalom; popłoch podniósł się z ziemi i strasznie swoje skrzydła roztoczył nad całem powstaniem!”.
17 maja 1831r.
Sztab Główny wojsk powstańczych zajął kwatery w Długosiodle. Gen. Łubieński, osłaniany od strony Ostrowi Mazowieckiej przez 4 pułk strzelców konnych, zatrzymał się w Broku. Gen. Henryk Dembiński przez Różan zbliżył się do Ostrołęki. Rosjanie wycofali się z Wąsewa do Sokołowa i zniszczyli za sobą most na rzece Orz. Kiedy Polacy zaczęli zbliżać się do przeprawy, wróg przemieścił się do Jakaci. Linii brzegowej strzegli jednak Moskale, wyposażeni w kilka dział.
Pierwsze natarcie powstańców zostało zatrzymane przez artylerię. W tym czasie liczne oddziały pokonywały już rzekę w kilku miejscach. Gen. Dezydery Adam Chłapowski przepędził konnicę znad brzegu Orzy. Rosjanie wycofali się przez Nadborów do Jakaci, gdzie zniszczyli za sobą most.
Gen. Łubieński wysłał straż przednią w sile dwóch szwadronów 5 pułku strzelców konnych i dwóch plutonów 7 pułku ułanów w kierunku Nura. W Nurze przebywały trzy kompanie rosyjskiej piechoty. Ułani nie namyślali się długo i natychmiast uderzyli na nieprzyjaciela. W ręce powstańców dostało się kilkunastu jeńców, a kto żyw uciekł do Tymianek. Niestety w trakcie walki poległ kapitan Skarszewski.
W innych regionach, również toczyły się walki, m.in. w okolicy Węgrowa i Białowieży.
19 maja 1831r.
Płk. Lewiński wyruszył z Nura na czele batalionu piechoty i dwóch szwadronów Mazurów do Ciechanowca. Wyprawa zakończyła się zdobyciem składów wojskowych i wzięciem do niewoli ok. 200 jeńców.
21 maja 1831r.
Rosjanie cofali się z Zawad i Łopuchowa w kierunku Złotoryi i Białegostoku. Wkrótce dotarli do Choroszczy i zniszczyli za sobą mosty na przeprawach rzecznych. Część oddziałów zmuszona polskim pościgiem, schroniła się w mieście Tykocinie.
Edmund Callier:
„O godzinie czwartej po południu pułkownik Langermann, stanowiący z swoją brygadą w dywizji Rybińskiego czoło całej piechoty, rzucił się tak natarczywie w tropy tej ariergardy, że nie miała czasu zniszczyć pierwszego mostu. Wypędzona bagnetami pierwszego pułku strzelców z kępy, łączącej most ten z przedłużeniem grobli, przeszła biegiem i w nieładzie na prawy brzeg rzeki; skąd dopiero kilkunasto-działowa baterya wstzrymała dalszy zapęd Langermanna.
Wszystkie następne usiłowania nasze zmarniały pod gradem kul i kartaczy. Jednak korpus nieprzyjacielski był przecięty na dwoje.
Dywizja rosyjska, wyparta z Tykocina, tejże nocy opuściwszy swoje stanowisko, pobiegła przez Knyszyn i Chraboty złączyć się z Wielkim Księciem.
Armia polska skupiła się w Tykocinie, strudzona, ogłodzona, równie daleka od swoich podstaw jak od nieprzyjaciela, od bezpieczeństwa jak od tryumfu; na wspólnem przecięciu wszystkich zwodniczości i wszystkich obaw”.
22 maja 1831r.
Do stacjonującego w Nurze gen. Łubieńskiego przybył posłaniec z rozkazem wycofania się przez Czyżew i Zambrów do Ostrołęki. W jego kierunku zmierzało wojsko gen. Iwana Osipowicza de Witta. Gen. Łubieński nie podjął walki z przednimi oddziałami armii rosyjskiej. Część jego wojska, wraz z artylerią była w drodze do Czyżewa. Sztab nadal przebywał w Nurze. Tymczasem nieprzyjaciel szybko zbliżała się do Nura. Pierwszy kontakt miał miejsce pod Tymiankami, gdzie dwa szwadrony Mazurów wypatrzyły rosyjską straż przednią.
Edmund Callier:
„Nieprzyjaciel, mogący jednym rzutem oka policzyć polskie bagnety i kosy, zamierzał je otoczyć. Dla złudzenia ich dywizya Grenadyerów wystąpiła z lasu Tymianek. Mocna baterya wyzionęła zaraz swój ogień na dwa bataliony nasze, zakrywające przystęp do Nuru.
Łubieński z tego nawet ostrzeżenia nie korzystał i tak leniwo wywlókł się z swoim pół-korpusem do Strękowa, że jazda Witta zyskała czas do przybieżenia dwa razy dłuższej drogi i zagrodzenia mu przejścia, którędy wspomniany powyżej Zawadzki i Kamieński dopiero co się wymknęli.
Na domiar kłopotu, J. Kamieński zapominając, że pozostawia za sobą główną część korpusu, kazał podobno zerwać most na strumieniu.
Na drodze do Tymianek dwa bataliony pułkownika Lewińskiego wytrzymały spokojnie aż do zmierzchu ogień bateryi rosyjskich i grenadyerów.
Generał Witt tymczasem, wziąwszy ze sobą całą dywyzyę kirasyerów Kabłukowa, brygadę ułanów i bateryę lekką, wcisnął się między las i strumień Laskowca. Obszedł tym sposobem bojowisko, ciągle zakryty w swoim marszu flankowym, aż stanął z zmierzchem pod Strękowem w poprzek Łubieńskiemu, prawem skrzydłem oparty o bagna i o las Żużelów. Szczęściem jeszcze, że bagna te wziąwszy już za brzeg Bugu, zostawił między sobą a rzeką wolną drogę Żużelów, przez którą cały korpus Łubieńskiego przecedzić się potrafił.
Łubieński, spokojny niewiadomością wszystkiego co się w koło niego dzieje, ściąga nakoniec Lewińskiego z przed nieprzyjaciela, który posuwa się tłumnie do Nuru.
Generał odrywa jeszcze na lewo oddział dla rozjaśnienia sobie flanki od strony Żużelów [chodzi o Zuzelę], a z całą resztą posuwa się do Strękowa. Za nim migają coraz gęstsze kolumny piechoty, przed nim i na prawo tętni jazda; ale las i mrok nie dozwalają ściśle ocenić ani ich siły, ani zamiaru ich poruszeń.
Nasi przysparzają kroku w milczeniu: piechota na przodzie, artylerya w środku, jazda w tylnej straży, dywizyonem rozwiniętym a z resztą w kolumnie.
Łubieński ostrzeżony nagle, że kawalerya rosyjska debuszuje z zarośli na jego prawą flankę, szykuje na gwałt piechotę w czworoboki i szerokiem czołem występując z pomiędzy dwóch lasów, kontynuuje swój pochód prosto na środek dywizyi Kabłukowa.
Sztabowi, wybiegającymi z porębu na czele czworoboków czternastego pułku liniowego, zastępuje drogę parlamentarz rosyjski, generał Berg, z oświadczeniem, że korpusowi zewsząd już otoczonemu nie pozostaje jak złożyć broń.
Sztab i żołnierze naczelnych ścian jednem natchnieniem odpowiadają, że polskie kosy potrafią sobie przejście wyrąbać.
Łubieński, przytomny tej somnacyi, po pewnym namyśle potwierdza okrzyk swoich żołnierzy.
Generał rosyjski natychmiast wraca do swoich i daje sygnał ognia z bateryi, o strzał ledwie kartaczowy ustawionej przed Strękowem.
Było czem zdumieć i zmięszać najdoświadczeńszych żołnierzy; bo korpus sądząc się ściganym z tyłu, nie był przygotowany na atak z frontu.
Niebawem kolumna kirasyerów i ułanów rosyjskich spadła jak chmura na osłupiałe czworoboki czternastego pułku liniowego, które w komplikacyi obecnego szyku stanowiły jakoby awangardę i aryergardę w jednym zastępie. Męztwo żołnierza i zimna krew oficerów zaradziła wszechstronnej groźbie.
Jazda nieprzyjacielska, przywitana jednoszeregowym tylko, ale wytrwałym ogniem, rozpierzchła się po trzy razy ponawianym napadzie. Nie mając zaś gdzie się sformować po zwichniętych szarżach, otworzyć musiała swoje szeregi szablom piątego pułku strzelców konnych, który trupami jej usłał równinę aż do błot Strykowa.
Artylerya Witta po daremnej bezcelnej pukaninie powoli umilkła.
Kirasyery św. Grzegorza mniemając, że dopierają do drogi Żużelskiej, niecierpliwie wyglądali napędzonych na swoje ostrza niedobitków; ale polskie czworoboki i szwadrony przesuwające się instynktowo, jeden za drugim, natrafiły razem na ową drogę i na ścieszkę, prowadzącą wśród bagien Ołtarzów do Zużelów; pierwsze z bliska omijając flankierów Witta, drugie ostrzeliwając się nieskorej pogoni Ugrimowa.
Tym sposobem zawróciło się wszystko do Żużelów, ale kawałami i jak któremu wypadło. Za czternastym pułkiem liniowym poszedł trzeci z artyleryą, a za niemi aryergardę konną prowadził generał Turno. Między tego a tamtych wcisnęły się kilka razy oddziały nieprzyjaciela, odwracające się przez las z drogi Strękowa na drogę Żyżelów.
Z przodu, z tyłu, po bokach, zewsząd rozlegał się ogień i szmer błąkającego się nieprzyjaciela; wszędzie nasi, trzymając się ciągle brzegu Bugu, i dzięki mężnemu dozorowi Henryka Kamieńskiego przebrnęli wszystkie zawady, aż zgromadzeni przed Żużelami, po północy, przeszli strumień.
Tejże nocy spokojnie doszli do Czyżewa, gdzie się połączyli z brygadami Zawadzkiego i J. Kamieńskiego, żadnej ważnej nie poniósłszy szkody.
Łubieński ruszył tego samego dnia tj. 23 maja przez Andrzejewo do Lubolina [Lubotynia], a nazajutrz połączył się z główną armią w pobliżu Śniadowa”.
Źródła:
- „Powstanie listopadowe”, Stanisław Szpotański
- „Szkoła Podchorążych Piechoty. Zarys historii”, Jerzy Dąbrowski
- „Bitwy pod Wronowem i Kazimierzem Dolnym 17-18 kwietnia 1831 roku.
Preludium fiaska wyprawy wołyńskiej w powstaniu listopadowym”, Tomasz Strzeżek
- „Podchorążowie, podchorążowie…”, praca zbiorowa¹
- „Bitwy i potyczki stoczone przez wojsko polskie w roku 1831”, Edmund Callier
- „Zbiór pamiętników o powstaniu Litwy w r. 1831”, Feliks Wrotnowski
- „Historia powstania w 1831 roku na Wołyniu, Podolu, Ukrainie, Żmudzi i Litwie”,
Feliks Wrotnowski²
- „Wojna Polska 1831r.”, gen. Frédéric François Guillaume de Vaudoncourt
- „Żeby Polska…” T1, Jerzy Robert Nowak
- „Rocznik Białostocki”, nr 12/1974
- „Rocznik Białostocki”, nr 8/1968
- „Mówią wieki”, nr 11/11 (622)
Comments