Wypad na Prusy
- Wrona
- 12 minut temu
- 6 minut(y) czytania
Kiedy hitlerowskie Niemcy wysunęły żądania terytorialne wobec Polski, marszałek Edward Śmigły-Rydz wydał odpowiednie rozkazy, w myśl których kraj zaczął intensywnie przygotowywać się na wypadek wojny. W tym czasie powołana została Samodzielna Grupa Operacyjna „Narew”, której dowództwo powierzono gen. bryg. Czesławowi Młot-Fijałkowskiemu. Zadanie powierzone temu związkowi taktycznemu polegało na osłonie jednego ze skrzydeł Armii „Modlin” oraz linii kolejowych od Grodna po Warszawę. Podstawę obronną stanowiły naturalne przeszkody, czyli rzeki: Narew i Biebrza. Ponieważ długość ochranianej linii przekraczała możliwości obronne, niewątpliwie było to zadanie niemożliwe, aby ten obszar obsadzić wojskiem i zapanować nad jego obroną. Zadania postawione przed SGO „Narew” (50 tysięcy żołnierzy) trzeba więc traktować jako opóźniające ewentualne działania nieprzyjaciela z dużą dozą prośby o wsparcie Niebios. Na przykład dostępu do Kolna broniła tylko jedna kompania kolarzy z 18. DP, a przełamanie obrony w tym miejscu groziło oskrzydleniem polskich jednostek.

Dowództwo rozlokowało żołnierzy w rejonie Ostrołęki, Białegostoku, Grajewa, Wizny… Pospiesznie budowano schrony obronne, których nie udało się dokończyć. Tylko część z nich spełniła swoją rolę podczas działań obronnych we wrześniu 1939 r. W miarę narastającego napięcia w polityce polsko-niemieckiej, ograniczone zostały urlopy wypoczynkowe, a wreszcie, nie bacząc na protesty zachodnich mocarstw, niestety za późno wprowadzona została mobilizacja na czas wojny. Przygotowanie żołnierzy było skupione na rzeczach najważniejszych; obsłudze broni i zaprawie fizycznej. Z magazynów zapasowych wydana została broń i wyposażenie, między innymi doskonałe karabiny przeciwpancerne wz. 35 Ur, których istnienie udało się ukryć przed szpiegami aż do wybuchu wojny. Stosowana w nich amunicja przebijała pancerze czołgów niemieckich bez żadnych problemów.
Jerzy S. Wojciechowski w książce pt. „10. Pułk Ułanów Litewskich 1918-1939” pisał:
W połowie 1939 r. do pułku na wyposażenie mobilizacyjne zostały przydzielone karabiny ppanc. wz. 35 „Ur”. Z uwagi na tajny charakter tej broni były one przesłane w skrzyniach z oznaczeniem „Sprzęt mierniczy A.R.” Nr I, II, III. Do wyposażenia do każdego karb. ppanc. był pokrowiec, ładownica do km (lewa i prawa) oraz pas do kb. 15 lipca 1939 r. MSWojsk. wydał zarządzenie o zaznajomieniu strzelców wyborowych z tym sprzętem.
Wśród jednostek zmobilizowanych i uzupełnionych rezerwistami była też Podlaska Brygada Kawalerii (PBK) pod dowództwem gen. bryg. Ludwika Kmicic-Skrzyńskiego. W skład tej formacji wchodził 5. Pułk Ułanów Zasławskich, 9. Pułk Strzelców Konnych, 10. Pułk Ułanów Litewskich, 14. Dywizjon Artylerii Konnej oraz mniejsze oddziały, jak chociażby szwadron łącznościowców z Białegostoku. Mobilizacja przebiegła wzorcowo i zakończyła się w ciągu 36. godzin.

Pod koniec sierpnia 1939 roku PBK otrzymała rozkaz zgrupowania się w rejonie Stawisk. Mobilność kawalerii wykorzystana została do osłony koncentracji w okolicach Łomży. Na wypadek wzmożonych działań nieprzyjaciela, brygada miała się wycofać w kierunku Łomży korzystając z mostów i przepraw rzecznych. Trzon SGO „Narew” stanowiła dowodzona przez doświadczonego oficera płk. dypl. Stefana Kosseckiego 18. Dywizja Piechoty (18. DP). W jej skład wchodzili żołnierze skoszarowani m.in. w Białymstoku, Zambrowie i Ostrowi Mazowieckiej-Komorowie.

Podlaska Brygada Kawalerii miała przed sobą tylko część jednostek niemieckiej 3 Armii dowodzonej przez gen. Georga von Küchlera. Całe szczęście bo w skład tej formacji wchodził też I Korpus Armijny, w którego szeregach znajdowała się Dywizja Pancerna „Kempf”, a jej podstawę stanowiło 150 czołgów. W szeregach niemieckich, uderzających z Prus Wschodnich była jedna brygada kawalerii, brygada piechoty, załogi forteczne w sile brygady i pogranicznicy. W okolicach Gołdapi formowała się też rezerwowa dywizja piechoty. Jednostki niemieckie, wspierane przez setki samolotów skierowały główne natarcie na Armię „Modlin” w okolicy Mławy. Nie bez oporu Niemcy przeszli przez polskie linie obronne i zmierzali dalej, ku Warszawie. W chwili wybuchu wojny zdetonowano ładunki wybuchowe pod wieloma mostami. Jedne zgodnie z założeniami, inne na skutek paniki i nieporozumień.
Jedna z pierwszych bitew tej wojny stoczona została właśnie pod Mławą, gdzie na drodze 3. Armii gen. art. Georga von Küchlera stanęła Armia dowodzona przez gen. bryg. Emila Przedrzymirskiego-Krukowicza. Jeszcze przed wybuchem wojny przybyła tu 20. DP płk. Wilhelma Liszki-Lawicza, która zajmowała się budową umocnień. Na polskie pozycje obronne uderzyły przede wszystkim dwie (11. DP i 61. DP) niemieckie dywizje piechoty z I Korpusu Armijnego oraz pancerna dywizja gen. Wernera von Kempfa i kawaleria w sile brygady. Siła to niebagatelna, ale żołnierzom udało się odeprzeć frontalne uderzenie i zniszczyć kilka czołgów, którymi wsparli się najeźdźcy.

Alarm wszczęty w okolicy przygranicznej udzielił się wszystkim pododdziałom. Aby odbić Szczuczyn z rąk Niemców ruszył w nocnym marszu 9. Pułk Strzelców Konnych (9 PSK) wsparty czołgami rozpoznawczymi typu TK-S i działami baterii z 14. Dywizjonu Artylerii Konnej (14. DAK). Okazało się, że nieprzyjaciela w miejscowości nie ma. Korzystając z okazji zapadła decyzja o przekroczeniu granicy z Prusami Wschodnimi. Jeden ze szwadronów 5. Pułku Ułanów Zasławskich (5. PUZ) ruszył w kierunku Sokołów Górskich, a szwadron kolarzy skierował się na wieś Kózki. Do rozpoznania wysłano też dwa szwadrony 10. Pułku Ułanów Litewskich (10. PUL), który ruszył w kierunku Białej Piskiej (1 szwadron) i Drygał (3 szwadron). Ułani Zasławscy wpadli w zasadzkę i zostali zmuszeni do odwrotu, ale więcej szczęścia miał trzeci szwadron 10. PUL dowodzony przez rotmistrza Władysława Abramowicza, który stoczył walkę pod wsią Brzózki Małe, które zajął i dotarł do miejscowości Bełcząc, czyli kilka kilometrów w głąb Niemiec. Przy okazji pozyskano kilku jeńców. Ułani zajmowali miejscowość aż do wieczora, a po zebraniu danych z rozpoznania terenu wycofali się do Milewa. Podjazd stwierdził, że miejscowa ludność została ewakuowana, ale większych sił nieprzyjaciela nie stwierdzono. O czym poinformowano dowódcę trzeciego września, po powrocie do rejonu wyjściowego. Zwiad okazał się bardzo trafną decyzją, gdyż zaowocował zebraniem wielu cennych informacji. Poza tym oddziały Wojska Polskiego zaznaczyły swoją obecność na terytorium wroga. Miało to i swoje negatywne skutki – Niemcy zaczęli wzmacniać siły na tym odcinku. Po stronie polskiej zapadła decyzja o przesunięciu PBK w głąb III Rzeszy Niemieckiej, na linię Milewo – Brzeźno – Grabowo – Kumelsk. Niestety marszałek Śmigły-Rydz zakazał przekraczania granicy większym formacjom i trzeba było depeszować o pozwolenie na atak całością brygady. Taką zgodę uzyskano.
Już drugiego dnia września, nocą wyruszył wypad 10. PUL, który dotarł do Bełcząca. Opór Niemców nie był zbyt duży, a to pozwoliło na poszerzenie działań PBK na wrogim terenie. Dla wsparcia dziesiątaków przysłano część ułanów Zasławskich i strzelców z 9. PSK. Przyjechały tez czołgi TK-S i artylerzyści z 14. DAK. Nie była to jeszcze cała brygada, ale siły dość pokaźne jeśli skonfrontujemy je z danymi o wrogu z pierwszego rozpoznania.

Niemcy zaalarmowani wizytą polskiej kawalerii podciągnęli haubice 100 mm i broń maszynową. Część tego sprzętu dostała się w ręce Polaków, kiedy na nazistowskie głowy zwalił się zdecydowany atak ułanów.
Włodzimierz Kozłowski („Komunikaty Mazursko-Warmińskie”, nr 1/1977):
W ciągu nocy z ¾ września Podlaska Brygada Kawalerii – zgodnie z rozkazem generała – zajęła stanowiska wyjściowe do natarcia, które miało rozpocząć się o świcie (godz. 4.50). Ugrupowanie Brygady było następujące: 9 pułk strzelców konnych (właściwie dywizjon, bowiem 2 szwadron był nadal w Szczuczynie, 4 – w Grajewie) wraz z 1 baterią i szwadronem czołgów TKS w rejonie Milewa; 5 pułk ułanów (bez 1 szwadronu) i szwadron kolarzy w rejonie wsi Glinki; 10 pułk ułanów, jako odwód dowódcy Brygady w rejonie na południowy wschód od Glinek (pluton 2 szwadronu był we wsi Truszki, gdzie stanowił ubezpieczenie od zachodu).
Akcje rozpoczął szwadron kolarzy, który zaatakował Sokoły Górskie. Do natarcia oskrzydlającego rozwinął się też 2 szwadron 5. PUZ. Uderzenie było na tyle skuteczne, że Niemcy wycofali się z zajmowanych stanowisk do Długiego Kątu. Wróg odgryzał się ostrzałem artyleryjskim, ale nie wyrządził większych szkód. Do bezpośredniej walki naziści się nie garnęli. Ostrzał zawarzył jednak na tym, że natarcie stanęło w miejscu, zwłaszcza, że na polska artylerię trzeba było czekać.
W innym rejonie natarcie się powiodło i zdobyto wieś Brzózki Wielkie i Sokoły, a przy okazji wzięto kolejnych jeńców i zdobyto trochę sprzętu, który zniszczono. Ułani Zasławscy podeszli na kierunek Biała Piska, ale zostali zmuszeni do odwrotu. Niemcy mieli dość pokaźną liczbę karabinów maszynowych i nie żałowali amunicji artyleryjskiej.

Nikłe wsparcie 14. DAK i brak odwodów spowodował, że trzeba się było wycofać i akcja w Prusach nie odniosła większych sukcesów militarnych. Gen. Kmicic-Skrzyński rozkazał odwrót w rejon Stawisk.
Na granicy z Prusami znajdował się jeszcze jeden pułk kawaleryjski, mianowicie 3. Pułk Szwoleżerów Mazowieckich (3. PSM) z Suwalskiej Brygady Kawalerii (SBK) gen. bryg. Zygmunta Podhorskiego. Oni również nie zamierzali czekać na Niemców w suwalskiej kantynie. Pułkiem dowodził płk. Edward Milewski. Rozkazał majorowi Edwardowi Witkowskiemu zaatakować przygraniczne Cimochy. Spieszona kawaleria schwytała dwóch jeńców i zdobyła trochę broni i amunicji, po czym wycofała się na pozycje wyjściowe. Ucierpiała stacja kolejowa i miejscowy posterunek graniczny. Zginął wówczas jeden ze szwoleżerów (Wacław Błuszko) i kilku Niemców.
Granice z Prusami przekroczył też jeden z plutonów (3 szwadronu) 2. Pułku Ułanów Grochowskich płk. Kazimierza Plisowskiego. Żołnierze dowodzeni przez rotmistrza Mariana Tadeusza Cyngotta (poległ pod Serokomlą 2. X) ruszyli na Mieruniszki, ale ponieważ nie doszło do styczności z wrogiem, powrócili. Inna grupa z tego pułku zaatakowała posterunek graniczny, ale została odparta ogniem broni maszynowej.

Do ataku całością PBK i SBK nie doszło ponieważ nadszedł rozkaz wycofania się. Szwoleżerowie Mazowieccy opuszczali Suwalszczyznę i kierowali się na Zambrów. 9 września Suwalska Brygada Kawalerii została przeorganizowana, a kolejnego dnia toczyły się już walki w okolicach Zambrowa. Przeciwnik był silny, gdyż nacierały tu siły XIX Korpusu Armijnego gen. Heinza Guderiana. SGO „Narew” została wzięta w kleszcze i okrążona. Przebicie się przez Zambrów nie udało się, chociaż Niemcy dostali tam ciężkie manto. Nie powiodły się też ostatnie próby wydostania się z kotła pod Andrzejewem, gdzie znalazła się 18. Dywizja Piechoty płk. Kosseckiego. Formacja została kompletnie rozbita i przestała istnieć 12/13. IX. Obie brygady kawalerii wydostały się z okrążenia i dołączyły do SGO „Polesie” gen. Kleeberga i walczyły zarówno z Niemcami, jak i Sowietami, którzy zaatakowali Polskę 17. IX. 1939 r.
Komentarze