top of page

"Ryba"

Urodził się 15 listopada 1908 roku w Jeziorku, jako syn Antoniego i Marianny Jankowskiej. Karierę żołnierza rozpoczął, odbywając zasadniczą służbę wojskową w 18 pułku artylerii lekkiej w Ostrowi Mazowieckiej. W tym czasie uzyskał stopień podoficerski. Stanisław Marchewka, bo o nim mowa, nie musiał długo czekać na chrzest bojowy. W 1939 roku, za zgodą i z pomocą Stalina, Hitler napadł na Polskę. Marchewka dowodził wówczas plutonem artylerii 18 pal, który przydzielony był do Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew”. Artylerzyści świetnie się spisali podczas wrześniowych potyczek, czego dowodzą m.in. potyczki w okolicach Zambrowa i Andrzejewa. Marchewka dostał się do niewoli niemieckiej, z której uciekł w czasie transportu.


Tutaj zaczyna się kolejny rozdział życia Stanisława Marchewki „Ryba” (ale też tysięcy podobnych mu żołnierzy), a idąc dalej, kolejny rozdział historii Polski. Polski, która zeszła do podziemia. Podziemną działalność konspiracyjną, wkrótce po ucieczce, rozpoczął Marchewka na terenie rodzinnej gminy Drozdowo.


Działalność organizacji niepodległościowych wzmogła się po 22 czerwca 1941r., tj. po kłótni dwóch wspólników w rozbiorze Polski. Zaczęła się tzw. wielka wojna ojczyźniana, a mówiąc wprost socjaliści nie za bardzo chcieli się bratać i żyć w pokoju, dlatego szykowali się do wojny. Hitler uderzył pierwszy i po kilku miesiącach dość spektakularnych zwycięstw, wojska narodowych socjalistów musiały zastosować manewr taktyczny, który zwie się „odwrotem”. Będąca w odwrocie armia niemiecka, była łakomym kąskiem dla podziemnych organizacji. Likwidowano niemieckie patrole, utrudniano dotarcie posiłków i zaopatrzenia (chyba niepotrzebnie...). W okolicach Grądów – Woniecko, Marchewka zniszczył kolumnę samochodów ciężarowych. Jednakże prawdziwe uznanie przyniosło mu porwanie jednego z wysokich urzędników niemieckich, który wymieniony został na kilkunastu ludzi z podziemia. Marchewka działał wówczas w oddziale kapitana Stanisława Cieślewskiego „Lipca”. Spędzał sen z powiek wszystkim wrogom Armii Krajowej. Najpierw Niemcom, a później też Sowietom, którzy wkroczyli zaraz po wycofaniu się Wehrmachtu.


Początkowe próby nawiązania współpracy z Sowietami spełzły na niczym. Oddział „Lipca” został rozformowany i wcielony do 6 zapasowego batalionu 2 Armii Wojska Polskiego pod dowództwem gen. dyw. Karola Świerczewskiego. W 1945r. prawie 60% oficerów tej Armii stanowili Rosjanie, tak więc taka ta Armia była Polska, jak dzisiaj sklepy Biedronka. Mimo wszystko, nasze rodzime dowództwo musiało mieć w tej Armii swoich, zaufanych ludzi. Wielu żołnierzy zgłaszało się na ochotnika, wykonując rozkazy swoich przełożonych, a wielu innych pozostawało w opanowanej przez Sowietów Armii, po przymusowym wcieleniu. Został też Marchewka. Do czasu…


Wiosną 1945r., na rozkaz łomżyńskiego inspektora Armii Krajowej, majora Jana Tabortowskiego „Bruzdy” zdezerterował i wrócił do konspiracji. Po rozwiązaniu Armii Krajowej, powstał na terenie Obwodu Łomżyńskiego tzw. „Rejon D”, w skład którego wchodziły oddziały z Łomży i Grajewa. Komendę rejonu tworzyli, oprócz „Ryby” Jan Tabortowski „Bruzda”, Franciszek Puchalski „Żubr”, Witold Lipiński „Szczedroń” i Henryk Dąbrowski „Jurand”. AK zastąpiła AKO - Armia Krajowa Obywatelska (zgodnie z rozkazem ppłk Władysława Liniarskiego „Mścisława”). („Ryba” był odpowiedzialny za ochronę majora „Bruzdy” i tak się złożyło, że 23 sierpnia 1953r. w Przytułach, musiał zastrzelić ciężko rannego dowódcę, aby nie został schwytany przez wysłanników Urzędu Bezpieczeństwa.)


Jednymi z najtrudniejszych zadań, które podejmowali „żołnierze wyklęci”, były akcje uwalniania członków organizacji niepodległościowych z więzień i aresztów. Wszyscy mieli świadomość, że urzędnicy UB strasznie znęcali się nad aresztowanymi. Nie wszyscy przeżyli bicie i wyszukane tortury śledczych. Dla politruków z NKWD nie było litości; schwytani prawie zawsze byli likwidowani przez żołnierzy podziemia. Zwykłych żołnierzy przeważnie uwalniano, albo wstępowali w szeregi oddziałów antykomunistycznych. Podobnie było z funkcjonariuszami Milicji Obywatelskiej.

Stanisław Marchewka „Ryba” poprowadził żołnierzy do Szpitala Garnizonowego w Białymstoku, gdzie przebywała ranna, aresztowana przez NKWD sanitariuszka Franciszka Ramotowska „Iskra”. Akcja uwolnienia „Iskry” udała się znakomicie, chociaż nie padł nawet jeden strzał.


W maju 1945r. „Ryba” pod komendą mjra „Bruzdy”, wraz z kilkuosobowym patrolem porucznika Wojciecha Przybylaka „Łosia”, w okolicy Wyrzyków, uwolnił aresztowanego przez UB plutonowego „Jałowca”. W potyczce został ranny jeden z „niezłomnych”. O wiele bardziej ucierpiały siły przeciwnika. Funkcjonariusze NKWD, UB i MO stracili 16 ludzi (zabitych lub rannych). „Jałowiec” został uwolniony, a przy okazji zdobyto broń i amunicję. Co ważniejsze, akcja poskutkowała tym, że specjalny oddział dowodzony przez enkawudzistę, powołany do walki z łomżyńską partyzantką, został wycofany z tych terenów.


Próba uwolnienia aresztowanych z aresztu w Grajewie (w nocy 8/9 maja 1945r), to najgłośniejsza akcja tych, którzy nie pogodzili się z losem niewolników, morderczego systemu, propagowanego przez komunistów. Do akcji wydzielono cztery drużyny AKO po 50 osób. Większość oddziałów skoncentrowało się w rejonie wsi Żebry, już dwa dni wcześniej. Marchewka był wśród atakujących Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa. Budynek obrzucono granatami, a później do środka wtargnęła grupa szturmowa osłaniana przez kolegów. Wskutek przeprowadzonej akcji, uwolniono około 60 aresztantów. „Ryba” ze swoimi podkomendnymi zdołał również rozbić punkt łączności. Ponieważ załogę stanowili przedstawiciele okupanta, po przesłuchaniu zostali rozstrzelani. Taki sam los spotkał komendanta Komendantury Wojennej w Szczuczynie.


To oczywiście, tylko wybrane akcje z udziałem „Ryby”. Pole manewru dla żołnierzy niepodległościowych, było coraz mniejsze. Zdawali sobie bowiem sprawę, że inwigilacja środowiska, na którego terenie działali, zwiększała się z każdym dniem. Wszyscy chcieli pozbierać się „po wojnie” i jakoś żyć w nowym ładzie, nawet jeśli był to ład, którego nie chcieli; pod butem towarzysza Stalina. Żyć chciało również tysiące żołnierzy podziemia, ale wpadnięcie w ręce „bezpieki”, nie było zbyt optymistyczną wizją przyszłości.


Kpt. Zdzisław Broński „Uskok”, notował w dzienniku:


W partyzantce potrzebni są ludzie o charakterach twardych, spiżowych. Trudno jest jednak uniknąć ludzi – szmat. Znajdują się oni wszędzie. (…) Coraz więcej ludzi popada w apatyczny nastrój i przestaje wierzyć w rychłe zmiany na lepsze. Ludzie coraz bardziej dostosowują się do znienawidzonego, a umacniającego się porządku – bo przecież trzeba żyć. My, garstka straceńców – jak nas nazywają – stajemy się oazą wiary i woli zwycięstwa na pustyni zwątpienia i beznadziejności. Mniejsza o to, czy przetrwamy, czy zginiemy – choć wola przetrwania jest w nas bardzo silna – ale coraz trudniej jest pracować tak, by w efekcie praca ta dawała korzyść społeczną. Coraz trudniej pracować i walczyć w ogóle. Trzeba się ograniczać do samej tylko kwestii przetrwania. A więc nic nie robić, tylko czekać jakichś zmian. A tymczasem komuniści skrzętnie wykorzystują chwile osłabienia „reakcji”. Jak ciężko pogodzić się z takim stanem rzeczy!


„Ryba” wyjechał do Łodzi i tam próbował żyć. W tym czasie, propaganda komunistyczna trąbiła wszem i wobec, jakoby „Ryba”, będąc członkiem „bandy zbrojnej” napadał na ludność, rabował i gwałcił biednych ludzi w okolicach Warszawy. „Ryba” tymczasem, zajmował się handlem w Łodzi.


Za działalność konspiracyjną, Stanisław Marchewka „Ryba” odznaczony został Krzyżem Walecznych i Orderem Virtuti Militari V klasy.


Po ogłoszeniu amnestii dla „błędnych rycerzy”, powrócił do Łomży i zdekonspirował się. Niestety, powrót do normalności nie był mu dany. Nowa władza nadal rzucała mu kłody pod nogi. Zagrożony aresztowaniem, jesienią 1952r. zgodził się na współpracę z UB, pod pseudonimem „Rak”. Bezpieczniakom bardzo zależało na schwytaniu byłego dowódcy „Ryby”, Jana Tabortowskiego „Bruzdy”. Kiedy Marchewka skontaktował się z „Bruzdą”, zamiast donieść na niego, ponownie wstąpił do konspiracji.

Po akcji na posterunek MO w Przytułach, kiedy „Ryba” musiał dobić ciężko rannego „Bruzdę”, przejął dowództwo nad oddziałem.


Koniec Stanisława Marchewki „Ryby”, podobnie jak wielu innych "niezłomnych", był wynikiem zdrady. Obława ruszyła w kierunku Kolonii Jeziorko Nowe, gdzie ukrywał się „Ryba” 3 marca 1957r. Otoczony przez żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ppor. Stanisław Marchewka nie miał szans. Zginął, po krótkiej wymianie ognia. Był ostatnim oficerem organizacji podziemnej, który zginął z bronią w ręku.


W 2007 roku, w 50 rocznicę śmierci podporucznika Marchewki, w Jeziorku odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą Marchewce. W roku 2009 Prezydent RP Lech Kaczyński, odznaczył ppor. Marchewkę Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczpospolitej”.


Wątki poświęcone „Rybie” możemy odnaleźć w powieści „Wszystko nie tak” Dionizego Sidorskiego.



Źródła:


- Ppor. Stanisław Marchewka „Ryba” – pięćdziesiąt lat niepamięci”

- „Wyklęci” nr. 2 kwiecień – czerwiec 2016r.

- „Wyklęci. Podziemie zbrojne 1944 – 1963”



.

bottom of page