top of page

Łomżyńskie historie prawdziwe

Cios dla Polski

W niedzielę 12 maja 1935 roku, o godzinie 20.45 zmarł marszałek Józef Piłsudski.


„Cios straszny dotknął Polskę, dotknął cały Naród. (…) Zmarł po krótkiej chorobie Pierwszy Marszałek Polski, Wódz i Wskrzesiciel Państwa”. Był „mózgiem Polski i jej politycznego rozmachu”, a jego śmierć „ciosem dla Polski”, pisał „Przegląd Łomżyński”. Tygodnik ukazał się w zwiększonej objętości i poświęcony był głównie marszałkowi i wydarzeniom związanym z jego śmiercią. Opublikował orędzie prezydenta Ignacego Mościckiego, rozkaz komendanta głównego Związku Strzeleckiego Mariana Frydrycha, odezwę do młodzieży ministra oświaty Wacława Jędrzejewicza, relacje z ostatnich chwil życia marszałka. Pismo informowało także, jak łomżanie przeżywali i czcili odejście Piłsudskiego.


Milczące dzwony

Rada Ministrów 12 maja ogłosiła żałobę narodową. Nabożeństwa żałobne za

Łomżyńskie historie prawdziwe

spokój duszy marszałka Piłsudskiego z udziałem młodzieży szkół powszechnych i średnich miały być odprawione w świątyniach wszystkich wyznań. Tego dnia biskup łomżyński Stanisław Kostka Łukomski nie wywiesił flagi żałobnej. W mieście i okolicznych miejscowościach nie biły kościelne dzwony. Wynikało to z poparcia przez łomżyński kler prawicy i niechęci wobec obozu Piłsudskiego w całym dwudziestoleciu międzywojennym.


Oburzeni mieszkańcy Łomży uważali, że oprawa żałobna w mieście jest zbyt skromna. Delegacja udała się do proboszcza katedry i zabiegała o bicie w dzwony na znak żałoby. O biciu miał zdecydować biskup. Dzwony milczały. Następnego dnia prokuratorzy Sądu Okręgowego w Łomży Wacław Turzowski, Kazimierz Szreter i Duszyński oraz aplikanci sądowi Myśliński i Brzeziński sami wtargnęli na dzwonnicę i bili w dzwony. Identyczna sytuacja była w Wiźnie i Jedwabnem. Tam także wierni sami weszli na dzwonnice. Po tych wydarzeniach biskup Łukomski, co odnotował „Przegląd Łomżyński”, „poprosił” parafian, aby udali się na dzwonnicę i bez przerwy bili w dzwony. (…)


Wojskowe pożegnanie

15 maja po godzinie piątej rano na stacji kolejowej w Łomży zbierali się mieszkańcy miasta. „Ciągną tłumy społeczeństwa łomżyńskiego. Głowy pochylone, wyraźny smutek na twarzach, przygnębienie. Od strony koszar dziarskim, ale głuchym krokiem maszeruje w kierunku stacji kompania 18 D.P. Trzy sztandary okryte kirem żałoby. Bezgraniczny smutek maluje się na twarzach młodych żołnierzy”, opisywał „Przegląd Łomżyński”.


Żołnierze z gen. Czesławem Młotem Fijałkowskim jechali pociągiem na ostatnie pożegnanie z marszałkiem. Na dworzec kolejowy przybył starosta Mieczysław Syska.


Podszedł Fijałkowski: „W imieniu społeczeństwa ziemi łomżyńskiej składam na ręce Pana Generała, wyjeżdżającego na smutny obrzęd, wyrazy smutku, żalu i bólu naszego po stracie Ukochanego Wodza. Reprezentujcie Panowie i nas w chwili oddania ostatniej posługi Wielkiemu Obywatelowi, Komendantowi, Wodzowi. Proszę o to…”. Po pożegnaniu starosty wojsko wsiadło do pociągu. Pociąg ruszył przy akompaniamencie marsza żałobnego Chopina."


Książka Marii Bauchrowicz-Tockiej, której fragment powyżej cytuję, ukazała się dzięki Stypendium Marszałka Województwa Podlaskiego w dziedzinie twórczości artystycznej, upowszechniania i ochrony kultury za sezon artystyczny 2018/2019. Wydawcą jest Wydawnictwo „Kontakty” z Łomży. Sama autorka pisze tak:


„Prawdziwe historie minionego wieku zachowały się w publikacjach łomżyńskich i ogólnopolskich pism. One były głównym źródłem mojej wycieczki w przeszłość i wielu ciekawych odkryć o ludziach, miejscach i zdarzeniach.”




bottom of page