top of page

Liga Morska i Kolonialna cz. II (2)


Zaraz po powrocie polskiej ekspedycji naukowej, do Afryki wyruszyli pierwsi kolonizatorzy. Hrabia Michał Zamoyski zamierzał utworzyć za oceanem plantację. Nie musiał sam pracować, do robót fizycznych angażowano ludność tubylczą.



W roku 1930 po świecie rozeszła się fałszywa pogłoska, że Polacy chcą odkupić Angolę od Portugalczyków. Rozpisywała się o tym prasa krajowa, a później zagraniczna. W tym należy upatrywać niechęci do polskich osadników. Wprowadzono utrudnienia natury prawnej, które zniweczyły kolonizacyjne plany Polaków.


Józef Beck, wówczas szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych pisał:


Rząd portugalski zajął natychmiast wrogą postawę wobec naszej polityki, a nasze poczynania zrodziły w pewnych poważnych kołach angielskich zaniepokojenie aspiracjami Polski.


W roku 1933 do Brazylii wyruszył z ramienia Ligi generał Stefan Strzemieński. Zaplanował on połączenie polskich kolonii linią kolejową. Na to jednak pieniędzy nie było.


Ogłoszenie prasowe

W 1934 roku LMK kupiła w Brazylii ziemię i założyła tam polską kolonię. Na południu Brazylii (w Paranie) powstała kolonia o nazwie Morska Wola. Brazylijczycy niezbyt przychylnie patrzyli na nowych osadników, co było jednym z powodów niepowodzenia projektu. W listopadzie 1937 roku, po zamachu stanu prezydent Getulio Vargas zaczął wprowadzać reformy, które były bardzo szowinistyczne. Mniejszości narodowe były prześladowane i utrudniano im egzystencję na wiele różnych sposobów. Co prawda w ciągu kilku pierwszych lat Morską Wolę zasiedlono w 50%, ale ostatecznie akcję osiedleńczą zarzucono w roku 1938.


W organie prasowym LMK pt. „Polska na morzu” ze stycznia 1935 r. zamieszczono „gawędę kolonialną” o innej osadzie: Nowej Woli. Michał Pankiewicz pisał:


Kolonja Nowa Wola w Paranie została założona przez Parańską Spółkę Kolonizacyjną i Handlową, składającą się z Polaków od dawna w Paranie zamieszkałych. Jest to pierwsza w Paranie próba osadnictwa, organizowanego przez samych Polaków i dlatego zasługuje na szczególna uwagę.


Tereny Nowej Woli znajdują się w odległości 30-40 kilometrów od stacji kolejowej Barra Bonita, ale w niedalekiej przyszłości odległość ta znacznie się zmniejszy, gdyż kilkanaście kilometrów za kolonią znajdują się pokłady węgla kamiennego, do których linja kolejowa ma być przedłuzona dla umożliwienia eksploatacji węgla. Z chwilą, gdy to zostanie zrobione, niejeden bezrobotny górnik ze Śląska znajdzie pracę tuż w sąsiedztwie z polską osadą i będzie mógł zakupić własną działkę. Wiadomo bowiem, że górników coś ciągnie do ziemi i w takiej Franji z pośród polskich robotników tylko górnicy zakupują fermy i gospodarują na roli a wszak w Paranie gospodaruje się łatwiej, niż we Francji, chociażby ze względu na niesłychanie niski wymiar podatku gruntowego, który wynosi kilka złotych od działki 25 hektarowej. (…)


Tereny Nowej Woli, jak większa część Parany wznoszą się na 800 metrów ponad poziom morza, są faliste i pokryte lasem dosyć różnorodnym. Las ten jest przeszkodą, jeżeli chodzi o uprawę roli, ale w razie przedłużenia linji kolejowej może stać się źródłem zarobku, gdyż zawiera gatunki drzewa nadające się na podkłady kolejowe.



W 1934 r. Liga Morska i Kolonialna próbowała porozumieć się z władzami Liberii i nawiązać kontakty handlowe z kontynentem afrykańskim, jednak bezskutecznie. Liberię założyli byli niewolnicy z USA, więc od początku odnosili się nieufnie wobec białych kolonizatorów. Zwłaszcza, że nagminnie nadużywano władzy i nadal traktowano Murzynów jak niewolników. Co prawda zarzuty te dotyczyły przede wszystkim znienawidzonych kolonizatorów z innych krajów, ale ogólnie nie ufano „białym”. Polacy jednak otrzymali „klauzulę najwyższego uprzywilejowania” i prawo do dzierżawy ziemi na 50 lat. Umowa, którą zawarto zobowiązywała stronę polską m.in. do sfinansowania studiów dla 20. Liberyjczyków.


Pierwsi Polscy osadnicy przybyli jeszcze w tym samym roku. Otrzymali ziemię u podnóża wzgórz Reppu i rozpoczęli uprawę ziemi. Niestety zbiory nie były zadawalające i chociaż z czasem było coraz lepiej pod tym względem, to handel z afrykańskimi odbiorcami utknął w martwym punkcie. Murzyni nie chcieli kupować towarów, które przybywały z Polski, gdyż były wg. nich słabej jakości. W prasie afrykańskiej oskarżano Polskę o zakusy kolonizacyjne na wysoką skalę. Oczywiście większość plotek była fałszywa, ale „na rękę” potężnym kolonizatorom. USA nie byłe życzliwe Polakom, którzy naruszają ich strefy wpływów. Amerykanie mieli dość siły dyplomatycznej, aby zakończyć działalność Polaków na tym obszarze Afryki. Podobnie myśleli Anglicy. W 1938 roku Liga wycofała się z Liberii.



„Dni Kolonialne” w 1936 roku były hucznie obchodzone w wielu miejscowościach. W Grajewie trwały trzy dni. Pierwszego dnia dekorowano domy, po czym miał miejsce uroczysty capstrzyk orkiestry wojskowej. Kolejnego dnia odbyły się „nabożeństwa w świątyniach niekatolickich, o godz. 10 uroczyste nabożeństwo w kościele parafialnym, w którym wzięli udział przedstawiciele miejscowych władz i liczne rzesze miejscowego społeczeństwa”. Po południu zbierano pieniądze na działalność, czemu towarzyszyły imprezy okolicznościowe. Ostatni, trzeci dzień poświęcono na pogadanki w szkołach.


Oddział LMK w Ostrowi Mazowieckiej połączył Dni Kolonialne z poświęceniem chorągwi Związku Rezerwistów. Były to pierwsze obchody w mieście. „Przegląd Łomżyński”:


Wspólne nabożeństwo odbyło się w godzinach rannych, w czasie którego ksiądz dokonał poświęcenia chorągwi. Rodzicami chrzestnymi byli: pani starościna Janina Mikrowiczowa i płk. Eugeniusz Żongołłowicz. Po defiladzie przed ratuszem, którą przyjmowali pp. Starosta Powiatowy i Komendant Sz. P. P., płk. Żongołłowicz przemówił do zebranych rezerwistów o znaczeniu symbolicznym sztandaru dla żołnierza. Uroczystość zakończono wbijaniem gwoździ do drzewka sztandarowego i akademią w Sali straży poż.


Pierwszy obchód „Dni Kolonialnych” wypadł poważnie i uroczyście. Miasto było udekorowane flagami. Po przemianowaniu jednej z ulic na ulicę imienia gen. Orlicz-Dreszera, odbyła się akademia w Sali kina „Oaza”, o programie następującym: orkiestra Szk. P. P. wykonała Hymn Narodowy, poczem zabrał głos członek Zarządu L. M. K., piszący te słowa [B. Zarzycki], wygłaszając dłuższy referat na temat „Kolonialne zagadnienia Polski”, następnie odczytano i uchwalono okolicznościową rezolucję. Śpiew, deklamacje, i utwory muzyczne, w wykonaniu tejże orkiestry, wypełniły drugą część programu.


W przeciągu „D. K.” miejscowe kino wyświetlało przeźrocza „Kolonie źródłem surowców” i „Osadnictwo polskie w Brazylii”.



W tym samym 1936 roku przypadała XV rocznica odzyskania dostępu do morza. Liga przyznała okolicznościowe medale. Takie medale wydawane są do tej pory, gdyż w grudniu 1980 r. „Liga Morska” została reaktywowana, a w marcu 1999 r. zmieniła nazwę na „Liga Morska i Rzeczna”. Prysło już marzenie o zamorskich koloniach.


Tuż przed wybuchem wojny LMK skupiała blisko milion członków. Jak na organizację pozarządową, trzeba przyznać, że był to wynik imponujący. Inwazja Niemców, Sowietów, Słowaków i Wolnego Miasta Gdańska w roku 1939 r. zahamowała działalność LMK. W dość okrojonych ramach, w konspiracji lublińskiej działali członkowie organizacji, którą nazwali „Ligą Morską”. W 1945 roku, w Łodzi miało miejsce pierwsze zebranie reaktywowanej LMK. W roku kolejnym organizacja zmieniła nazwę na „Liga Morska”, a w roku 1950 w jej skład weszli działacze kresowi skupieni w Polskim Związku Zachodnim. Trzy lata później Liga Morska został włączona do Ligi Przyjaciół Żołnierza (LPŻ). Była to organizacja paramilitarna, którą w 1962 r. przekształcono w Ligę Obrony Kraju (LOK). Towarzystwo w LPŻ niekoniecznie było pożądane, ale należy pamiętać, że w okresie komunizmu dużego wyboru nie było. Do organizacji należeli m.in. członkowie Towarzystwa Przyjaciół ORMO. Wraz z Ligą Morską do LPŻ włączono Ligę Lotniczą, powołaną w miejsce przedwojennej Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej.



Pierwszym prezesem LOK był generał broni ludowego WP Franciszek Księżarczyk – komendant Milicji Obywatelskiej (MO), wcześniej członek Francuskiej i Hiszpańskiej Partii Komunistycznej. Księżarczyk po powrocie w 1943 r. do kraju zaczął szybko awansować. Od razu został oficerem sztabowym przy Gwardii Ludowej – organizacji o wyjątkowo złym charakterze. To oddziały Księżarczyka zwalczały polskie podziemie antykomunistyczne. Wcześniej był prezesem LPŻ oraz członkiem Polskiej Partii Robotniczej (PPR) i Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR). W 1988 r. nominację na generała broni w stanie spoczynku wręczył mu gen. armii Wojciech Jaruzelski. Po śmierci, jak wielu innych aparatczyków komunistycznych spoczął na cmentarzu powązkowskim w Warszawie.

 

Źródła:

- „Polska na morzu”, nr 1/1935 r.

- „O Polskę całą, wielką i wolną”, I. Matuszewski

- „Przegląd Łomżyński”, nr 48/1936 r.

- „Lud”, nr 66 z sierpnia 1923 r.

- „Wspólnota polska”, nr 2/1999 r.

- „Morze”, nr 3, 4, 6, 8/1928 r.

- „Morze”, zeszyt 9/1932 r.

- „Front zachodni”, nr 6/1939 r.

- „Nowy świat”, nr 16-17/1942 r.

Tagi:

bottom of page