top of page

Natarcie na Andrzejewo (1939 r.)


 

    Ernst Payk z niemieckiej 206. DP pisał („Die geschichte der 206. Infanterie-Division 1939-1944”):


    Wbrew działającemu w krótkich natarciach nieprzyjacielowi dotarliśmy 9 września  bez większych starć do Różana nad Narwią, tu przekroczyliśmy Bug i biorąc znaczną liczbę jeńców, 12 września dotarliśmy do Małkini nad Bugiem. Stąd dywizja, oderwana od ścisłych związków z armią, mogła przejść do pościgu wyprzedzającego na wschód wzdłuż Bugu w kierunku Bielska. Rekonesans wykazał, że w rejonie Łomży na południe od nas znajdowała się silna grupa wroga, która do tej pory nie została pokonana. (Jak wynikało z walk w następnych dniach, oprócz nadal bardzo aktywnej brygady kawalerii, była tam także polska 18. dywizja.


    Około godziny 10.00 12. września 1939 r. nastąpiło silne, polskie uderzenie na oddziały niemieckiego 76. Pułku Piechoty Zmotoryowanej (76. PPZmot.) w Andrzejewie. Po kilku godzinach zostało powstrzymane przede wszystkim siłami III batalionu tegoż pułku. Niestety, ciężko ranny został wówczas dowódca 18 DP, płk. dypl. Stefan Kossecki.

Aby powstrzymać polskie natarcie, Niemcy zaangażowali wszystkie dostępne środki. Jednakże polscy obrońcy nie zamierzali rezygnować.


Andrzejewo, Zambrów,
Mogiła, w której pochowano m.in. kilku Niemców poległych pod Andrzejewem.

    Kolejne polskie szturmy na pozycje niemieckie w rejonie Łętownica – Przeździecko-Dworaki – Załuski-Lipniewo – Andrzejewo ruszyły po godzinie czternastej. Zgodnie z ostatnim rozkazem płk. Kosseckiego dowództwo nad 18. DP objął płk. Aleksander Hertel.


    Około godziny 16.00, po kilku akcjach zaczepnych wyszło kolejne, jeszcze silniejsze uderzenie. Niemiecki 76. PPZmot. znalazł się w krytycznym położeniu i gdyby nie posiłki z 24. Pułku Piechoty ze składu 21. Dywizji Piechoty bitwa mogłaby zakończyć się nieco inaczej.


O natarciu swojej grupy, ppłk. Pluta-Czachowski pisał:


Andrzejewo
Mauzoleum w Andrzejewie.

    Po pewnym czasie wyruszyłem z natarciem. Stawało się to tym konieczniejsze, że nasza straż tylna wyraźnie już była spychana przez natarcie z kierunku Zambrowa i ogień z tego kierunku stawał się coraz bliższy. Ruch nasz zauważył płk. Hertel – natychmiast wyruszyło również natarcie z jego rejonu – i natychmiast wsparł nas całą siłą artylerii /sądzę, że ok. 2 dyony/. Ogień ten, początkowo zacięty, stał się wkrótce wściekły. Natężenie jego, celność i gwałtowność stały się prawdziwą i jedyną tarczą dla naszego ruchu, gdyż nie mieliśmy w moim rejonie już ani jednego ckm. Dopasowywał się przytym świetnie swą determinacją do determinacji z jaką wykonywaliśmy te ostatnie nasze natarcie. Wspierał nas tak ten ogień aż do zmroku, wiążąc sobą cały front natarcia, ściągając na siebie główne odium artylerii przeciwnika. Wyczuwało się, że artyleria naszą musiał dowodzić osobiście płk. Hertel, gdyż tak precyzyjnie wspierać piechotę wyłącznie na podstawie łączności wzrokowej, taką siłę wydobyć ze sprzętu mógł tylko najwyższej miary fachowiec i artysta. Stwierdziłem później, już po wyjściu z kotła, iż istotnie kierował nią Pułkownik.


    Pisząc w swojej relacji o „wyniesieniu ciała” płk. Kosseckiego z pola walki, pułkownik rezerwy Pluta-Czachowski wprowadził niemały zamęt. Do dzisiaj w wielu opracowaniach wyczytać można, że dowódca 18. DP poległ w bitwie pod Andrzejewem, ale nie jest to informacja prawdziwa. Co prawda, o prawdopodobnej śmierci płk. Kosseckiego zameldował st. sierż. Marcin Karcz, ale w 1943 r. płk. Pluta-Czachowski wiedział jakie są fakty. Rannego dowódcę z pola walki wydostał kierowca auta terenowego plutonowy Edmund Barański, po czym odwiózł Go do punktu sanitarnego w Łętownicy.


Łętownica,
Mural w Łętownicy

     Pluta-Czachowski w relacji z roku 1943:


    W pierwszym uderzeniu dotarliśmy do horyzontu, na którym nastąpiła strata D-cy dyw. Czołowe elementy npla zostały odrzucone na wysokość Andrzejewa. Odnalezione ciało D-cy Dyw. odniesiono do m.p. płk. Hertla.


    Po załamaniu się szeregu mniejszych uderzeń na pozycje wokół Andrzejewa,  kolejny zmasowany atak pozwolił niemalże osiągnąć płonącą miejscowość. Niemcy pod polskim naporem zaczęli ustępować z zajmowanych stanowisk. O tym fakcie pisał Oberst Dietrich Kraiß:


    Około godz. 15.30. wróg ponawia atak na 3 batalion z całą siłą. Na pewien czas powstaje kryzys. Część batalionu ze względu na silny, nieprzyjacielski ogień artylerii musi wycofać się na wschód.


    Na zachodniej rubieży Andrzejewa udaje się więc zepchnąć wroga. Nie można jednak odnotować na tym polu większych sukcesów. Celny, zmasowany ogień artyleryjski i ostrzał ckm-ów przygwoździł naszych żołnierzy do ziemi, a wkrótce zmusił do odwrotu. Zwłaszcza, że Niemcy otrzymali wsparcie od strony Ostrowi Mazowieckiej. Jeden z niemieckich batalionów opanował Paproć Dużą, co uszczelniło pierścień okrążenia wokół 18. DP. Żołnierze Wehrmachtu otrzymali też wsparcie z kierunku Łomży, co przyczyniło się do szybszego opanowania rejonu Srebrnego Borku, skąd byli ostrzeliwani przez żołnierzy wykorzystujących częściowe zalesienie terenu. Na południe od Szumowa Niemcy pojawili się już około godziny 14.00. Zmotoryzowanie jednostek niemieckich miało kluczowe znaczenie w tej wojnie.


Andrzejewo
Jeńcy z 18. DP w Andrzejewie.

    W roku 1942 gen. H. Guderian doprowadził do wydania wspomnień żołnierskich („Mit den Panzern in Ost und West”). Wśród nich znalazło się sprawozdanie pułkownika (Oberst) D. Kraißa z 90. Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej, z którego czerpiemy mnóstwo szczegółowych informacji. Z zawartych tam wiadomości wynika, że operowały na tym obszarze przede wszystkim bataliony 20. DPZmot. Nawała artyleryjsko-karabinowa, która zdusiła atak polskich żołnierzy wynikła ze współpracy trzeciego batalionu 76. Pułku Piechoty 20. DPZmot. z trzecią baterią 20. Pułku Artylerii. Niemiecki oficer stwierdził, że polskie uderzenie załamało się około godziny 16.30., ale… „wróg nie odpuszczał”. Odnośnie sytuacji panującej w okolicach Długoborza, płk. D. Kraiß pisał tak:


    Teren jest bardzo korzystny dla wroga. Jest usiany małymi i bardzo małymi kawałkami lasu, z zakrętami i zaroślami, w których przeciwnik ciągle zasadza się i stawia zacięty opór. Las za lasem, żywopłot za żywopłotem musi być zdobywany pojedynczo. 


        Często pisze się w polskojęzycznej prasie na temat pomyłek po stronie polskiej. Takich, jak chociażby bratobójcza walka w okolicy Zambrowa. Mniej jest informacji o takich samych pomyłkach po stronie przeciwnika. Niemcom także zdarzało się ostrzeliwać własnych żołnierzy. Pułkownik Kraiß wspominał też o trudnościach związanych z komunikacją radiową, gdzie pomyłki zdarzały się na poziomie polskich nazw miejscowości. Trzeba przyznać, że nawet Polacy mają problem z orientacją i nazewnictwem tej, drobnoszlacheckiej krainy. W każdym razie niemieckie pomyłki pozytywnie wpływały na sytuację na froncie, jeśli chodzi o interes strony polskiej.


    Na południe od Srebrnej swoje stanowiska utworzyły niemieckie kompanie karabinów maszynowych. Do ataku rozwinęły się, niedawno dostarczone w to miejsce niemieckie bataliony piechoty wsparte artylerią. Polacy nie byli w stanie przeciwstawić się tej sile. Niemcy wzięli do niewoli, jak wynika ze wspomnień płk. Kraißa 1200 jeńców i dalej posuwali się przez Paproć Dużą i Paproć Małą w kierunku Andrzejewa. Skoordynowana walka o przebicie w rejonie Paproć Duża – Łętownica ustała. Tylko nielicznym udało się wydostać i w ferworze walki umknąć w kierunku Czerwonego Boru. Niektórzy znaleźli tam wieczny spoczynek.


Andrzejewo
Bitwa z Andrzejewem w tle.

    Z relacji płk. Dietrich’a Kraiß’a:


    2 batalion pułku piechoty X, który maszerował bezpośrednio za 3 batalionem, już o 16.30 dotarł do Paproci Dużej i w ten sposób zamknął pierścień na zachodzie. Jest to osobliwy widok, jaki zastają żołnierze. W ogromnym okręgu płoną wsie, brzmi ogień artyleryjski, który słychać raz bliżej, raz dalej, szczekają karabiny maszynowe. To jak koło nakreślone cyrklem, w którym teraz Polacy prowadzą swoją ostatnią walkę. Przy tym udaje się batalionowi do 1200 jeńców 3 batalionu dołączyć dalszych 800 i zdobyć liczne działa.


    Wieczorem ze wsparciem dla trzech batalionów, które atakowały Polaków od strony Paproci Dużej, przybył kolejny batalion piechoty. Uszczelnił on pozycje między walczącymi na tej linii (Paproć Duża – Srebrna – Srebrny Borek) pierwszym i drugim batalionem. Trzeci poruszał się w stronę Ruskołęk. Mówimy tutaj o niemieckich batalionach z 90. i  69. Pułku Piechoty.


    „Zaciekły opór wroga” – jak pisał płk. Kraiß – miał miejsce w Srebrnym Borku. Niemiec widząc płonące zabudowania wsi żałował takiego obrotu sprawy, gdyż „wieś jest czysto niemiecka! Od 1803 roku mieszkają tutaj meklemburscy rolnicy, którzy zachowali swój język i kulturę w czystości”. Nie do końca było to zgodne z prawdą, gdyż niemieccy osadnicy byli w dużej mierze spolszczeni, a ich potomkowie żyją do dziś w tych okolicach.


    Dwa duże natarcia na Andrzejewo nie przyniosły rezultatów. Niemieckie okrążenie wokół 18. Dywizji Piechoty zamknęło się. Bitwa pod Andrzejewem toczyła się dalej…

 


Andrzejewo, Kossecki, Hertel,
Fragment muralu w Andrzejewie


bottom of page